Zasadniczo od samego początku organizacja systemu szczepień przebiegała i przebiega w atmosferze napięć i sporów. Niestety kolejne miesiące nie przyniosły w tym temacie żadnych zmian, nadal więcej jest tutaj polityki niż zdrowego i logicznego podejścia do tematu.
Jak zatem rozpoczęła się akcja szczepień przeciwko COVID-19 w Polsce?
Generalnie już na początku pojawiły się spory o to kto będzie układał terminarz szczepień. Lekarze rodzinni walczyli o to, by to oni w całości decydowali o kolejności szczepień, natomiast rządzący chcieli ten system scentralizować. Ostatecznie stanęło na tym, iż połowę miejsc można zarezerwować przez telefon bądź Internet centralnie, a połowa miejsc pozostała w gestii punktów wykonujących szczepienia.
Władze od początku zapewniały, iż nad sytuacją kolejkową w zakresie szczepień panują, jednakże już od początku widać było, iż nie wszystko mają pod kontrolą. Zdarzały się bowiem i zdarzają punkty, gdzie około kilkanaście procent osób dostało zastrzyk ze szczepionką niezgodnie z odgórnie ustalonymi zasadami i limitami.
W przypadku rejestracji na szczepienie częstokroć ważniejsze od zapisów przez telefon czy Internet okazywały się listy nazwisk wpisywane do zeszytów przez lekarzy czy też pracowników punktów szczepień. Zdarzało się zatem, iż rząd nie miał wpływu na to kto dostanie zastrzyk ze szczepionką, choć teoretycznie to właśnie on decydował o tym jaka grupa ma obecnie aktywne skierowanie.
Głośno swego czasu było o zaszczepionych poza kolejnością celebrytach, ale też i o członkach rodzin, znajomych i innych jeszcze osobach. Decydenci wręcz przyznawali, iż o procederze wiedzą, lecz nie mieli pomysłu na ich powstrzymanie. Zresztą pilnowanie, by nie dochodziło do nadużyć nie było priorytetem rządzących o czym świadczyć może skala kontroli przeprowadzonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). Kontroli bowiem w tym zakresie było raptem 19, z czego w przypadku 8 wykryto nieprawidłowości. Poza tym nikt żadnej kary nie poniósł, zresztą za nieprawidłowości przy szczepieniach grozić może raptem co najwyżej brak płatności za podanie preparatu (czyli około 60 zł). Czyli generalnie rządzący uznali, iż docelowo ma się zaszczepić i tak jak najwięcej osób, zatem lepiej przymknąć oko na nieprawidłowości niż skazać się na z góry przegraną walkę.
Jak zatem przebiegały do tej pory szczepienia na COVID-19 w Polsce?
Co do zasady, pomimo wspomnianych powyżej potknięć i uchybień, sam proces przebiegał dość sprawnie. Rejestracja odbywała się bez większych problemów i poślizgów czasowych. W początkowej fazie szczepień liczba dawek szczepionki dostarczanych punktom prowadzącym szczepienia zazwyczaj nie przekraczała możliwości podania zastrzyków pacjentom przez personel (początkowo liczba szczepionek była reglamentowana).
Obecnie jednak problem z dostępnością szczepionki powoli zanika i zaczynają się pojawiać symptomy nieradzenia sobie ze skalą akcji szczepień. Przykładowo na Stadionie Narodowym w Warszawie w ostatnim czasie wiele osób oczekiwało na podanie szczepionki nawet kilka godzin. I po tym jak doszło do przepychanek, zmieniono zasady. Obsługa przy wejściu na stadion zaczęła weryfikować godzinę, na którą pacjent jest umówiony i dopiero gdy czas się zgadza, kierują do rejestracji. Z kolei ci, którzy przybyli za wcześnie są odsyłani.
W tym kontekście znacznie poważniejszym potknięciem było nagłe i niezapowiedziane uwolnienie możliwości zapisu na szczepienia dla osób w wieku 40+. Wprawdzie po awarii dokonano przesunięcia terminów szczepień, tym niemniej brak kontroli ujrzał światło dzienne.
Co zatem będzie największym wyzwaniem dla obecnego etapu akcji szczepień?
Otóż największym wyzwaniem będzie obecnie koordynacja działań samych punktów szczepień, czyli upilnowanie jak wykorzystują one szczepionki (czy zastrzyki otrzymują uprawnieni pacjenci, czy szczepionki się nie marnują). Tym procesem nie da się zarządzać odgórnie, zresztą punkty szczepień nie pozwolą sobą sterować co udowodniły już na początku, gdy wymogły na rządzących zgodę na wprowadzenie w centralnym kalendarzu terminów wewnętrznych, czyli dla swoich pacjentów.
Kolejnym przykładem niepanowania nad sytuacją było to, co niedawno miało miejsce w Rzeszowie. Otóż tam doszło do szczepienia osób niezarejestrowanych, co spowodowane było faktem obawy przed zmarnowaniem rozmrożonego preparatu. By takiej sytuacji zapobiec, postanowiono znacznie ograniczyć możliwość ręcznego wpisywanie skierowań do systemu.
Jednakże takie działanie już wkrótce nie będzie miało większego znaczenia. W najbliższym bowiem czasie znacznie zwiększy się liczba punktów uprawnionych do prowadzenia akcji szczepień, gdyż swoje punkty uruchomią samorządy, powstaną punkty drive thru i szczepić zaczną apteki. Zatem siłą rzeczy rządzący będą musieli pozostawić w tym zakresie sporą autonomię, co zapewne stanie się potencjałem do kolejnych afer szczepionkowych.
Poza tym ruszają zapisy dla kolejnych roczników i pojawiają się głosy, iż skoro rządzący obecnie odchodzą od zapisów w Narodowym Programie Szczepień, a jednocześnie chęć przyjęcia preparatu maleje wśród osób młodszych, to właściwie należałoby odstąpić od rejestracji poszczególnych roczników, a umożliwić zapisanie się na szczepienie wszystkim chętnym. Jednak rządzący nie chcą tego obecnie uczynić z 3 powodów, mianowicie:
- rząd nadal pragnie mieć chociaż częściową kontrolę nad akcją szczepień, choć to już powoli tylko pozory
- doskonale pamiętane są problemy z dostawami szczepionek i ich ograniczoną ilością i pomimo zapewnień producentów o znacznie większych dostawach nie ma gwarancji, iż ponownie nie będzie ich ograniczania
- uwolnienie rejestracji może doprowadzić do przeciążenia systemu informatycznego, na co rząd nie chce sobie pozwolić
Jak zatem obecnie oceniać akcję szczepień i prognozować jej dalszy przebieg?
W początkowym etapie, gdy ruszała akcja szczepień, rządzący przekonywali, iż problemy z dostawami wynikają ze zbyt małych zamówień ze strony Komisji Europejskiej, a poza tym producenci wycofywali się z deklarowanych wcześniej wielkości dostaw. I oba te argumenty są jak najbardziej prawdziwe. Jednak już wkrótce argument „jedyne co nas ogranicza, to liczba dostępnych preparatów” przestanie być aktualny. Dostawy szczepionek w II kwartale bieżącego roku znacznie się zwiększają, a poza tym dopuszczono do stosowania kolejny preparat, tym razem od koncernu Johnson & Johnson.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy może być sytuacja, gdy samorządy będą mogły mówić, iż stworzyły punkty szczepień, będąc gotowymi na masową akcję szczepienia, a w razie potknięć zrzucą winę na rządzących. Przykładowo prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski już zapowiedział, iż w stolicy Polski będzie można dokonywać 80 tys. szczepień tygodniowo, zastrzegając od razu, iż powodzenie jest uzależnione od zapewnienia przez władze centralne „nieograniczonych dostaw szczepionek”. Generalnie jednak, skoro w działającym już dłuższy czas punkcie na Stadionie Narodowym tworzą się korki i panuje bałagan, trudno się spodziewać, iż samorządom uda się uniknąć potknięć.
Czy zatem dokonana centralizacja systemu szczepień to dobry kierunek?
Można w tym miejscu pokusić się o próbę oceny, czy lepiej sprawdza się ulubiona przez obecną ekipę rządową centralizacja czy też delegowanie odpowiedzialności na dół, do samorządów. Panująca epidemia i przyjęty model postępowania przyczynił się generalnie do przesunięcia ciężaru odpowiedzialności w górę. To rząd zorganizował system szczepień oparty o centralną ewidencję i wiele wskazuje na to, iż pozostanie on z nami na dłużej lub nawet na zawsze.
Nawet bowiem jeśli uda się w tym roku pokonać koronawirusa, to istnieje ryzyko, że on powróci. Poza tym stworzony system może się również okazać przydatny do upowszechnienia chociażby szczepień na grypę.
Poza tym obecnie odpowiedzialność za dostawy również spoczęła na rządzących. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) ma bowiem decydujący głos w sprawie dostaw szczepionek, a poza tym, wbrew krążącym pogłoskom, ma jeszcze obecnie całkiem spory zapas respiratorów, potrzebnych najciężej chorym na COVID-19. Okazuje się bowiem, iż w przypadku respiratorów to personel medyczny ma kłopoty z ich obsługą bądź nie są one wystarczająco szybko wprowadzane do szpitali.
Taka sama sytuacja dotyczy szpitali tymczasowych czy wyposażenia istniejących placówek, gdzie zaangażowane były centralne instytucje. To bowiem wszystko pokazuje, iż nie da się zwalczyć epidemii, dotykającej całego kraju, bez silnego centrum.
Podsumowując, akcja szczepień pomimo początkowych problemów z dostępnością preparatów, jak i różnych nieprawidłowości związanych z dostępem szczepionki dla pacjentów, generalnie przebiega w miarę sprawnie. I planowane dostawy szczepionek na II kwartał bieżącego roku prawdopodobnie umożliwiły uruchomienie procedury zaszczepienia się dla każdej osoby chętnej, lecz są jeszcze całkiem racjonalne przesłanki, by tego jeszcze nie czynić. Co nie oznacza, iż w niedalekiej przyszłości tak właśnie się nie stanie.