Narosło wiele mitów wokół kosztów medycznych jakie Polska ponosi z tytułu przyjęcia uchodźców z terenu Ukrainy z powodu toczącej się tam wojny. Warto zatem realnie ocenić jak to w praktyce wygląda oraz co mogliśmy zrobić lepiej jako kraj. Poniżej uwagi i spostrzeżenia jakie w tym zakresie prezentuje Krzysztof Łanda, lekarz, wiceminister zdrowia w latach 2015-2017.
Co zatem powinniśmy wiedzieć o finansowaniu leczenia uchodźców z terenu Ukrainy?
Dziś bardzo źle dzieje się w Narodowym Funduszu Zdrowia (NFZ) i kierownictwo tegoż urzędu nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu. W tym kontekście kwestia kosztów leczenia obywateli Ukrainy w naszym kraju jest drobną sprawą, nie mającą wpływu na całkowity bilans i problemy finansowe. Poza tym należy przecież dodać, iż zasadniczo Ukraińcy w Polsce pracują i bilans ich pobytu jest niewątpliwie dodatni.
Pośród polskiego społeczeństwa panuje jednak przekonanie, że Ukraińcy powiększają kolejki do specjalistów i zajmują miejsca w szpitalach, posiadając jeszcze pierwszeństwo w zakresie opieki medycznej przed Polakami. Niestety większość z tych stwierdzeń nie ma pokrycia w rzeczywistości, jednak niejasności wzięły się przede wszystkim z zaniechań osób rządzących naszym krajem.
Generalnie największym błędem Polski było to, iż rząd nie wystąpił do Unii Europejskiej o wsparcie finansowe i medyczne w opiece nad uchodźcami, których z dnia na dzień objął ubezpieczeniem zdrowotnym. Jednocześnie warto pamiętać, iż do naszego kraju przed wojną uciekały głównie osoby młode i zdrowe, które podejmowały zatrudnienie. W większości nie pracują oni na czarno, bowiem często podejmują legalne zatrudnienie, czy też otwierają własną działalność gospodarczą.
Niewątpliwie też osoby takie początkowo dziwią się, iż w urzędach nie trzeba na każdym kroku dawać łapówek, lecz mniej więcej po pół roku do tego się przyzwyczajają i zachowują w tym względzie tak, jak Polacy. Zasadniczo zakładać należy, iż polska gospodarka i PKB ma więcej korzyści z obecności obywateli Ukrainy, aniżeli strat.
O czym jeszcze warto wiedzieć w kontekście leczenia w Polsce obywateli Ukrainy?
W Polsce panuje również stereotyp, iż do Polski emigrują ciężko chorzy obywatele Ukrainy, którzy mają u nas lepsze warunki do leczenia, a my jako kraj refundujemy wiele droższych terapii. W praktyce jednak dotyczy to raczej niewielkiej liczby osób, a zresztą Polacy w podobnej sytuacji zapewne postąpiliby tak samo.
Z drugiej strony zaobserwować możemy wręcz odwrotną tendencję, bowiem często Ukraińcy, którzy zachorują w naszym kraju, wracają do swej ojczyzny, by tam się leczyć. W tym aspekcie są oni bowiem mocno zniesmaczeni polskimi kolejkami i wszechobecną biurokracją. Tymczasem w Ukrainie mamy do czynienia ze świetnymi systemami informatycznymi. Bowiem tam, by zapisać się do lekarza, wystarczy włączyć komórkę, odnaleźć w aplikacji lekarza w najbliższej okolicy, a następnie jednym kliknięciem umówić się na wizytę u specjalisty w ciągu 1 do 3 dni i to wszystko na koszt ichniejszego NFZ (zwanego NSZU).
Zatem w praktyce tak jak my na Booking szukamy hotelu, tak Ukraińcy szukają lekarza specjalisty i w ciągu 1-3 dni mają już wizytę.
Tymczasem w Polsce musza oni iść do lekarza rodzinnego po skierowanie, następnie czekać pół roku na wizytę u specjalisty, który skieruje zazwyczaj na diagnostykę, a po objerzeniu wyników zaordynuje leczenie.
Żeby jednak nie było tak różowo warto zdać sobie sprawę, iż w Ukrainie pierwsza wizyta jest bezpłatna, a problemy mogą pojawić się później. Z praktyki wynika bowiem, iż koszyk świadczeń gwarantowanych jest uboższy niż w Polsce i teoretycznie wszystko należy się wszystkim, lecz w praktyce na dalszych etapach leczenia nie ma tam dostępu do wielu nowoczesnych metod leczenia.
A jak przedstawia się sytuacja ze szczepieniami Ukraińców?
Generalnie zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, znajdą się osoby, które są przeciwne jakimkolwiek szczepieniom. Natomiast istotnym jest, iż gdyby Ukraińcy mieli dla swych dzieci taki sam kalendarz szczepień ochronnych jak Polacy, to wielu z zadowoleniem skorzystałoby z nich dla siebie i swych pociech.
Z kolei gruźlica, wiązana z obywatelami Ukrainy, nie jest generalnie ich winą, lecz państwa sowieckiego, które więźniów chorych na gruźlicę nie leczyło wcale, a co gorsza, podawało im zmniejszone dawki leków, hodując niejako lekooporną postać tej choroby. Obecnie na leczenie lekoopornej gruźlicy łożą głównie Amerykanie.
Tym samym nie można Ukraińców winić za to, że mają gorszy dostęp do opieki zdrowotnej, bowiem trwa u nich wojna i mają inne, ważniejsze potrzeby aniżeli opieka zdrowotna. To generalnie tak, jakby porównywać system opieki zdrowotnej w Polsce z tym funkcjonującym w Szwajcarii czy też w Holandii.
Następnym stereotypem funkcjonującym w Polsce jest poziom wykształcenia ukraińskich lekarzy. Niestety w tym względzie również i w Polsce wskazać możemy medyków, zresztą gruntowanie wykształconych w naszym kraju, którzy nie są zbyt dobrze postrzegani przez pacjentów.
W tym aspekcie nasz rodzimy system kształcenia i specjalizacji jest daleki od ideału, a niestety zbyt wielu lekarzy nie ma wystarczającego pojęcia o praktykowaniu medycyny opartej na dowodach naukowych. Niewątpliwie rzec można, iż w Ukrainie często kupuje się dyplomy, lecz nie dotyczy to medycyny. W tej materii obowiązuje bowiem odpowiedzialność karna za błędy medyczne i jeżeli ktoś taki błąd tam popełni, to trafia do więzienia.
W kontekście Ukrainy warto byłoby jeszcze zastanowić się nad tym, czy jako kraj jesteśmy gotowi na ewentualne przyjęcie rannych żołnierzy i cywilów w przypadku eskalacji konfliktu. Cóż, generalnie wierzyć należy, iż do takiego stanu rzeczy nie dojdzie. Jeżeli jednak tak by się wydarzyło, wówczas niewątpliwie czeka nas napór ze strony obywateli Ukrainy, a potem również i rannych żołnierzy.
Warto zatem uczyć się na błędach i nie popełnić tych z początku 2022 roku, a zatem wybuchu konfliktu zbrojnego na terenie Ukrainy, gdy Polska nie wystąpiła o pomoc do unijnych instytucji. W takiej sytuacji zatem należałoby właśnie niezwłocznie wystąpić do Unii Europejskiej z prośbą o dodatkowe wsparcie finansowe, jak i też po pomoc w zapewnieniu zaplecza medycznego blisko naszej wschodnie granicy. W tym aspekcie chodziłoby głównie o lekarzy z innych krajów unijnych, którzy przyjechaliby pracować w tymczasowych szpitalach w Polsce. Jako kraj winniśmy wtedy wystąpić o natychmiastowe wsparcie finansowe w trybie awaryjnym i apelować do innych państw o solidaryzm w tym względzie.
Podsumowując, wokół obecności w Polsce uchodźców z terenu Ukrainy, narosło wiele mitów w kontekście kosztów ich obsługi przez polski system opieki zdrowotnej. Warto jednak w tym kontekście zderzyć owe mity z rzeczywistością, uznając globalnie, iż patrząc z puntu widzenia polskiej gospodarki oraz PKB, bilans pobytu uchodźców z terenu Ukrainy w naszym kraju wypada na plus. Ponadto system opieki zdrowotnej obowiązujący w Ukrainie ma też elementy, które z pewnością byłyby mile widziane w naszym kraju.