Niestandardowe terapie leczenia stają się obecnie coraz trudniej dostępne. Zasadniczo miały one być mniej sformalizowane i bez limitów, tymczasem dość skutecznie zniechęcono placówki medyczne do wykorzystywania ratunkowego dostępu do leków. I na tym tracą przede wszystkim pacjenci.
O jakich zmianach i ich wpływie na dostęp do niestandardowych terapii jest mowa?
Znaczące zmiany w Ratunkowym Dostępie do Technik Lekowych (RDTL) weszły w życie na podstawie ustawy z dnia 7 października 2020 roku o Funduszu Medycznym (Dz.U. z 2020 r. poz. 1875). Okazuje się jednak, iż jak wręcz alarmują eksperci, regulacje, które w zamyśle miały ułatwić korzystanie z najnowocześniejszych technologii medycznych, w praktyce uniemożliwiły stosowanie tego mechanizmu.
Generalnie RDTL jest systemem wydawania indywidualnych zgód na leczenie pacjentów, dla których wyczerpano wszystkie dostępne opcje terapeutyczne finansowane ze środków publicznych. I same leki w ramach RDTL dostępne są dla pacjentów bezpłatnie, a ich koszt pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Jakie zatem zmiany zaszły w zakresie RDTL?
Otóż system RDTL po zmianach miał być bardziej propacjencki. Ustawodawca argumentował, iż procedura będzie mniej sformalizowana, gdyż decyzję o włączeniu do niestandardowej terapii miał podejmować konkretny lekarz, a nie urzędnik w ministerstwie jak do tej pory. I ów lekarz miał zasięgać opinii konsultanta krajowego, przy czym decyzję miał podejmować samodzielnie.
Jak zauważa Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym, literalna część nowych przepisów wskazywała, iż procedura rzeczywiście zostanie uproszczona, jednakże już po wejściu zmian w życie swoje wytyczne dołożył sam NFZ. I w tym przypadku poprzez wprowadzenie specjalnego formularza, narzucono pisemną formę konsultacji.
Wspomniana powyżej ustawa nie wskazywała formy wyrażenia opinii, zatem równie dobrze mogłaby to być konsultacja e-mailowa bądź telefoniczna, z której sporządza się notatkę. Generalnie po to, by rzeczywiście dać wolną rękę lekarzom o konsultantom.
Niestety formularz wprowadzony przez NFZ to uniemożliwia, wymagając pisemnej informacji ze strony konsultanta. Poza tym, wypełnienie formularza wymaga zaangażowania szerszego grona osób niż wynika to z ustawy. Otóż przewiduje on oprócz podpisu lekarza również asygnatę dyrektora placówki. A nadto wymagane jest, by formalnie zgłosić rozpoczęcie leczenia oraz jego kontynuację do NFZ.
Zdaniem Rafała Janiszewskiego, w dobie elektronicznej dokumentacji medycznej, obecnego poziomu sprawozdawczości i cyfryzacji procedur, te wymogi są zupełnie zbędne. Przecież lekarz prowadzący leczenie sprawozdaje konkretny lek na danego pacjenta, przez co urzędnicy NFZ i tak wiedzą, czy leczenie zostało rozpoczęte i czy jest kontynuowane.
Tym samym, zdaniem Zuzanny Chromiec z Kancelarii KRK Legal, nie osiągnięto podstawowego celu ustawy wspomnianej na początku, jakim było przyspieszenie postępowania. Obecnie bowiem procedura nie uległa skróceniu z uwagi chociażby na długość oczekiwania na opinię konsultantów krajowych.
Co jeszcze zmieniły nowe przepisy?
Zdaniem Zuzanny Chromiec kolejnym problemem, jaki powstał po wejściu w życie ustawy o Funduszu Medycznym jest to, iż cała procedura decydowania o RDTL została wyjęta spod przepisów kodeksu postępowania administracyjnego (KPA). Do tej pory bowiem, gdy decyzja leżała w gestii ministra zdrowia, było to postępowanie administracyjne, do którego pacjent mógł się odwoływać w trybie art. 28 KPA.
Zresztą, niedługo przed uchwaleniem owej ustawy miał miejsce wyrok, który po raz pierwszy uznał pacjenta za stronę w procedurze wnioskowania o RDTL. I tenże wyrok dawał szansę na przyznanie choremu gwarancji wynikających z procedury administracyjnej (jak chociażby możliwość wypowiedzenia się co do zebranych przez resort zdrowia dowodów).
Jak zauważa Zuzanna Chromiec, zdarzały się bowiem przypadki, iż resort zdrowia odmawiał możliwości skorzystania z RDTL, argumentując, iż dany pacjent nie wykorzystał alternatywnych terapii. Przy czym urzędnicy resortu często nie brali pod uwagę, iż pacjent cierpiał na choroby współistniejące, uniemożliwiające skorzystanie z takowych. I właśnie w trybie postępowania administracyjnego taki pacjent mógłby ewentualnie takie niespójności wyjaśnić, otrzymując być może zgodę na skorzystanie z RDTL. I w tym kontekście nowe przepisy, wyłączając całą procedurę z zasad KPA, takie podejście uniemożliwiają.
Jaki jest zatem największy problem, zgłaszany przez placówki medyczne w odniesieniu do RDTL?
Okazuje się, iż poza wyżej przytoczonymi problemami, najistotniejszym jest ten, zgłaszany już bezpośrednio przez placówki medyczne. Jest to bowiem sposób finansowania RDTL. Jak wyjaśnia jeden z pracowników szpitala, podanie znacznej części leków w tej procedurze przed jej zmianą, mogło być traktowane jako nielimitowane, jeśli dotyczyło pacjentów onkologicznych z aktywną kartą DiLO. Natomiast po wejściu w życie nowych przepisów, wszystkie podania RDTL rozliczane mają być w zakresie limitowanym.
Resort zdrowia dokonał określenia owego limitu na poziomie 3% wartości dotychczasowego kontraktu na programy lekowe oraz chemioterapię. Jednak nie dokonano sprecyzowania czy oblicza się go w skali kraju, czy też w odniesieniu do kontraktu danego szpitala. Tym samym mamy do czynienia z dwoma różnymi podejściami, gdzie jedni przyjmują strategię budżetu wynikającego z konkretnego kontraktu, a inni szacują te dane ogólnokrajowo.
Poza tym, problemem jest brak jasnych reguł w tym zakresie. Tym bardziej, iż nie zawsze placówka szpitalna wie, czy środki jej przyznane to maksymalna kwota zobowiązania, czy też możliwe będzie zwiększenie kontraktu. Sami urzędnicy NFZ, mający czuwać nad nieprzekroczeniem limitu krajowego, nie przekazują wszystkich środków z góry, czyli nie wprowadzają określonych, maksymalnych wartości na RDTL do umów z placówkami, gdyż wtedy mogłoby dojść do sytuacji, iż dany podmiot mógłby tych pieniędzy nie wykorzystać, a inny miałby w tym czasie nadwykonanie.
W tym przypadku urzędnicy NFZ zachęcają wręcz do tego, by leczyć w ramach RDTL nie do końca patrząc na wartość kontraktu, a płatnik w przypadku jego przekroczenia będzie płacił po wykonaniu. Jednak w sytuacji, gdy nadwykonania w skali kraju przekroczą owe 3%, urzędnicy NFZ odpowiadają, iż wówczas przestaną za nie płacić.
Jednocześnie NFZ nie publikuje danych dotyczących comiesięcznego stopnia wykorzystania budżetu na RDTL, co jeszcze bardziej utrudnia całą sytuację. Jak bowiem skutecznie zarządzać szpitalem i podejmować decyzje terapeutyczne dotyczące RDTL bez wiedzy na temat możliwości finansowych całego procesu. Przykładowo, jeżeli dyrektor placówki medycznej miałby wiedzę, iż w ramach RDTL dysponuje kwotą 1 mln zł rocznie, wówczas mógłby podejmować strategiczne decyzje o zabezpieczeniu wszystkich kontynuacji i włączaniu nowych pacjentów w miarę posiadanych środków.
Zdaniem Rafała Janiszewskiego, również przyjęcie strategii „na kontrakt” wiąże się z problemami finansowymi. Okazuje się bowiem, iż niestety wartości niektórych umów z NFZ nie są adekwatne do potrzeb wynikających z RDTL. Bowiem to, na jaką wartość ktoś realizuje programy lekowe i chemioterapię nie powinno być miernikiem, na ile potrzebuje RDTL (tymczasem właśnie taki klucz został przez urzędników NFZ przyjęty). Tym samym niektóre placówki zwracają uwagę, iż budżet na ten cel jest niewystarczający, przy czym zbyt mały wręcz dla kontynuowania rozpoczętych terapii, o nowych pacjentach w ogóle nie wspominając.
Podsumowując, okazuje się, iż rozwiązanie, które w zamyśle miało prowadzić do szerszego stosowania RDTL, ma wręcz przeciwny skutek. Zarówno niepotrzebne procedury, jak i budżetowe niejasności spowodowały, iż obecnie RDTL praktycznie przestał być wykorzystywany. Obecnie leczeni są bowiem jeszcze głównie pacjenci w ramach kontynuacji, a większość placówek szpitalnych po prostu boi się włączania nowych chorych. Tym samym idea, która w założeniu miała ułatwić korzystanie z najnowszych technologii leczniczych, praktycznie została pogrzebana.