
Okazuje się, iż obecnie formularz online bądź też czat z lekarzem wystarcza, by w kilkanaście minut uzyskać zwolnienie lekarskie. W tym kontekście liczba lekarskich zwolnień, szczególnie takich jednodniowych, w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła w Polsce prawie czterokrotnie.
O czym zatem warto wiedzieć w kontekście jednodniowych zwolnień lekarskich?
Generalnie system teleporad medycznych, który w założeniu miał usprawnić kontakt lekarzy z pacjentem, stał się niestety w ocenie pracodawców prostym narzędziem do wyłudzania zwolnień lekarskich. Plagą wręcz są w tym względzie zgłoszenia krótkoterminowej niezdolności do pracy, służące najczęściej wydłużeniu okresu wolnego. Coraz częściej dotyczą one pojedynczych dni bezpośrednio przed lub po długim weekendzie, urlopie czy też okresie świątecznym.
W powyższym zakresie obserwacje przedsiębiorców potwierdzają również dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), bowiem liczba nieobecności jednodniowych z powodu L-4 rośnie wręcz lawinowo. W 2014 roku lekarze wystawili 451,0 tys. takich zaświadczeń, a rok temu już 1,65 mln sztuk, co stanowi wzrost o 366,0%. Ogólna liczba zwolnień chorobowych w ciągu 10 lat wzrosła tutaj o ponad 30,0%, z poziomu 17,0 ml sztuk w 2014 roku do 22,2 mln sztuk w 2024 roku.
Przedstawiciele pracodawców wskazują również, iż w dobie niskiego bezrobocia oraz tak zwanego rynku pracownika, zwolnienia lekarskie miewają znamiona szantażu. Jeżeli bowiem przełożony nie zgodzi się na urlop pracownika w wybranym przez niego terminie, to ten i tak nie przyjdzie do pracy, pod przykrywką niezdolności zdrowotnej. W tym kontekście niestety nagminnemu korzystaniu ze zwolnień lekarskich sprzyja system teleporad. Tutaj bowiem konsultacje lekarskie przez Internet, dostępne już od 75,0 zł, nierzadko ograniczają się do wypełnienia formularza online lub krótkiej wymiany wiadomości tekstowych z lekarzem poprzez czat, dzięki czemu osoba symulująca niedyspozycję zdrowotną może wskazać na dowolną, wyimaginowaną dolegliwość. A nawet w przypadku przeprowadzenia wywiadu lekarskiego przez telefon, cały proces może trwać raptem kilkanaście minut, co jest dodatkową pokusą do ubiegania się o tak zwane „szybkie L-4”.
W powyższym zakresie przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej wprost mówią o systemie zwolnieniomatów, które nie mają nic wspólnego z jakościową telemedycyną i są tutaj bezdyskusyjną patologią. Pracodawcy domagają się zatem zwiększonej odpowiedzialności po stronie lekarzy i zakazania im wystawiania zwolnień lekarskich chociażby bez rozmowy z pacjentem. Apelują również o poprawienie systemu kontroli nieobecności po stronie ZUS, który obecnie nazywają całkowicie niewydolnym w tym aspekcie. Jednocześnie próbują też oddziaływać na sumienia swych pracowników, stąd rosnąca popularność tak zwanych premii frekwencyjnych.
O czym jeszcze warto wiedzieć w kontekście lawinowo rosnącej ilości wystawianych zwolnień lekarskich?
Niestety obecnie przychodnie lekarskie, szczególnie te internetowe, prześcigają się wręcz w ułatwianiu dostępu do elektronicznych zwolnień lekarskich (e-ZLA), wystawianych zdalnie. Na stronach internetowych zachęcają do tego niskimi cenami, jak i dodatkowymi zniżkami oraz krótkim czasem realizacji usługi. Bardzo często wystarczy tutaj wypełnienie formularza online czy też odbycie wizyty lekarskiej poprzez czat.
Jak podkreślają przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej: „Tak kupowane zwolnienia chorobowe nie mają nic wspólnego z jakościową telemedycyną. O ile teleporada i uzyskanie na niej ZLA nie budzi specjalnych kontrowersji, o tyle ZLA uzyskane na zasadzie wypełnienia formularza, opłacania i otrzymania zwolnienia są bezdyskusyjną patologią”, na co zwraca uwagę rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, Jakub Kosikowski. Chociaż przychodnie informują, że teleporada daje możliwość wystawienia zwolnienia po dokładnej weryfikacji, to w praktyce już wypełnienie formularza wystarcza, by lekarz zatwierdził tymczasowo niezdolność do wykonywania obowiązków służbowych. A tym bardziej, jeżeli jeśli chory wskaże tutaj nieweryfikowalne przez konsultacje telefoniczną objawy, w rodzaju chociażby bólu pleców. Wówczas nie ma podstaw, by takiego zwolnienia nie wystawić.
Jak wynika z danych ZUS właśnie ból pleców jako dolegliwość stał się prawdziwą zmorą polskich pracowników. Obecnie jest on bowiem czwartą najczęstszą przyczyną zwolnień lekarskich, po infekcjach górnych dróg oddechowych, przeziębieniu oraz stanach związanych z ciążą. W zeszłym roku lekarze wystawili z tego powodu ponad 1,0 mln zwolnień lekarskich, a zatem o 7,0% więcej niż w 2023 roku i o 9,0% więcej niż w 2022 roku oraz aż o 151,0% więcej niż chociażby jeszcze dekadę temu.
Generalnie liczba zwolnień L-4 w ciągu 10 lat wzrosła o ponad 30,0%, chociaż wzrost ten częściowo wyjaśnia również wzrost liczby etatów. Na koniec 2014 roku zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 5,5 mln etatów, a na koniec 2024 już 6,5 mln etatów.
Zdaniem przedstawicieli Naczelnej Izby Lekarskiej zauważalna jest również zmiana postępowania zarówno ze strony pracowników, jak i przełożonych, którzy nie chcą ryzykować choroby całego zespołu. Niemniej jednak przedstawiciele pracodawców mówią tutaj wręcz o unikaniu pracy. Jak bowiem dostrzega Piotr Rogowiecki z Pracodawców RP, wzrost liczby zwolnień lekarskich w tak długim okresie jest szczególnie zastanawiający, biorąc pod uwagę fakt, że przed minioną dekadą jako społeczeństwo kładliśmy coraz większy nacisk na zdrowy tryb życia.
Niestety lata dobrobytu mają też wpływ na zuchwałość pracowników, bowiem korzystna dla nich sytuacja na rynku pracy zwiększa pokusę szukania w sobie objawów choroby, czy też celowego przedłużania weekendów. Pracownicy zdają sobie bowiem sprawę z tego, że pracodawcy mają trudności z rekrutacją, a przedłużanie weekendów jest już coraz bardziej powszechne. To dotyczy niestety również organizacji samorządowych.
Co zatem jeszcze jest ważne w kontekście lawinowo rosnącej ilości zwolnień lekarskich?
Jak podkreślają przedstawiciele ZUS, instytucja ta obecnie niestety nie ma narzędzi, aby zweryfikować tezę o szczególnym nasileniu krótkotrwałych zwolnień lekarskich w okresach około świątecznych czy przy okazji długich weekendów. Tym niemniej dane o liczbie zwolnień na 1, 2 czy też 3 dni mogą potwierdzać obserwacje pracodawców. W zeszłym roku lekarze wystawili łącznie 5,4 mln zaświadczeń uprawniających pracowników do nieobecności na tak krótki okres, co przełożyło się na 11,1 mln dni absencji. Rok wcześniej było to 5,1 mln zaświadczeń lekarskich i 10,7 mln dni absencji, a 10 lat wcześniej odpowiednio 2,2 mln zaświadczeń oraz 4,9 mln dni absencji.
Niewątpliwie tak częste nieobecności są bardzo istotnym kosztem dla pracodawców, szczególnie tych małych, a chorującego pracownika pracodawca nierzadko nie ma kim zastąpić, co zaburza funkcjonowanie przedsiębiorstwa.
Ciężar przeciwdziałania zjawisku rosnącej liczby krótkookresowych zwolnień lekarskich przedsiębiorcy składają przede wszystkim na barkach lekarzy, apelując o zakaz wydawania zwolnień lekarskich bez chociażby telefonicznego kontaktu z pacjentem oraz postulując, by pierwsze zwolnienie mogło być wystawione wyłącznie na wizycie stacjonarnej. Jednocześnie pracodawcy liczą również na większą skuteczność kontroli ze strony przedstawicieli organu rentowego, chociażby ze względu na rozszerzenie od tego roku możliwości weryfikacji faktycznego stanu zdrowia chorego poza jego miejscem zamieszkania.
Pracodawcy podkreślają ponadto, iż kontrolerzy coraz lepiej radzą sobie z monitorowaniem aktywności chorych pracowników w portalach społecznościowych, a w przypadku podejrzenia, że zwolnienie lekarskie wystawiono z naruszeniem przepisów, organ rentowy może odebrać lekarzowi prawo do wystawiania zwolnień na maksymalnie rok oraz skierować zawiadomienie do organów ścigania oraz Naczelnej Izby Lekarskiej.
W Naczelnej Izbie Lekarskiej tego typu sprawy toczą się dość długo, choć w ostatnim czasie ZUS zawiesił już uprawnienia do wystawiania zwolnień lekarskich ponad 160 lekarzom, a w samej izbie zapadły już pierwsze orzeczenia dotyczące odpowiedzialności zawodowej. Jednocześnie pracodawcy działają też wewnętrznie i próbują oddziaływać na swych pracowników, chociażby poprzez wprowadzenie premii frekwencyjnych oraz budowania poczucia przywiązania do przedsiębiorstwa. Ich celem jest to, by każdy wiedział, że współtworzy przedsiębiorstwo i lewe zwolnienia lekarskie na dłuższą metę nie opłacają się nikomu.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w kontekście wyimaginowanych chorób, będących podstawą do wystawienia zwolnienia lekarskiego?
Jak dostrzega Joanna Torbe-Jacko, adwokat w Kancelarii Adwokackiej Joanna Torbe i Partnerzy, ekspertka Business Centre Club, przewodnicząca zespołu do spraw prawa pracy przy rzeczniku małych i średnich przedsiębiorców, niewątpliwie od chwili, gdy powszechne stały się teleporady oraz możliwość pozyskiwania zwolnień lekarskich w formule online, uzyskanie zwolnienia jest łatwe nawet dla zdrowej osoby. Tak naprawdę zwolnienie takie kupić może dziś obecnie zupełnie zdrowa osoba, płacąc kilkadziesiąt złotych bez jakiegokolwiek badania i rozmowy z lekarzem. Niestety pozyskiwanie zwolnień lekarskich w ten sposób stało się sposobem na dodatkowe dni wolne czy też szantaż wobec pracodawcy.
Tutaj pracownicy wprost wręcz deklarują, iż gdy pracodawca nie udzieli im urlopu, to przyniosą mu zwolnienie lekarskie. Jest to dotkliwe dla wszystkich zakładów pracy, bez względu na ich wielkość oraz stan zatrudnienia. Pracodawcy próbują radzić sobie z tymi absencjami, wprowadzając chociażby premie frekwencyjne, lecz te z kolei kwestionowane są przez urzędników resortu pracy. Niestety ministerialni urzędnicy nie dostrzegają jednocześnie, iż owe premie stanowią jeden z nielicznych instrumentów pozwalających ograniczyć patologię związaną z kupowaniem zwolnień lekarskich, z którą państwo po prostu sobie w żaden sposób nie radzi.
Jako ciekawostkę dodać można, iż podczas ostatnich propozycji zmian dotyczących prawa pracy, które przewidywały chociażby możliwość zgłoszenia choroby tylko u jednego pracodawcy i jednoczesne kontynuowanie pracy u innego, czy też możliwość wyjazdu za granicę na zwolnieniu lekarskim, przedstawiciele pracodawców zwracali uwagę, iż doprowadzi to do jeszcze większej liczby patologii i choć ich idea była słuszna, to bez zasadniczych modyfikacji wydawania zwolnień lekarskich będzie to stanowiło jeszcze szersze otwarcie drzwi do nadużyć ze strony pracowników.
Postulowane przez pracodawców zmiany w tym aspekcie sprowadzają się do kilku obszarów, mianowicie:
- ograniczenia możliwości wydawania zwolnień lekarskich w formule online, by taka możliwość dotyczyła wyłącznie chorób przewlekłych czy też kontynuacji zwolnienia
- zakazanie wydawania zwolnień lekarskich bez jakiegokolwiek kontaktu lekarza z pacjentem
- wyciąganie surowych konsekwencji wobec lekarzy, którzy wydają zwolnienia lekarskie nie widząc pacjenta, a nawet z nim nie rozmawiając
- usprawnienie systemu kontroli zwolnień lekarskich
Podsumowując, w Polsce mamy niestety do czynienia z plagą lewych zwolnień lekarskich, szczególnie krótkookresowych. W tym zakresie chociażby w roku ubiegłym jedynie na ból pleców Polacy otrzymali ponad 1,0 mln zwolnień lekarskich, co stanowi liczbę ponad 2,5 krotnie większą aniżeli chociażby dekadę temu. Niestety jest to przykład, który obrazuje poważną patologię systemu zwolnień chorobowych, które dzięki teleporadom pracownik uzyskać może bez żadnych problemów w kilkanaście minut, nawet będąc całkowicie zdrowym. Tymczasem takie właśnie wyimaginowane schorzenia pracowników są niestety bardzo realnym problemem dla pracodawców.