Okazuje się, iż dzieci dziś w Polsce zaczynają odchorowywać okres zamknięcia i izolacji, spowodowanej obostrzeniami wprowadzonymi na czas epidemii koronawirusa. W szpitalach pediatrycznych zaczyna brakować łóżek, przy czym problemem nie jest obecnie choroba COVID-19, a wirus RSV.
Co dziś dzieje się w Polsce na oddziałach pediatrycznych i czym jest wirus RSV?
Wirus RSV (respiratory syncytial virus) z rodziny RNA jest odpowiedzialny za choroby układu oddechowego dzieci. W okresach epidemicznych zakażenie RSV jest odnotowywane u około 90% małych dzieci z ostrym zapaleniem górnych dróg oddechowych.
Sprawa w zakresie zachorowania spowodowanego wirusem RSV jest coraz poważniejsza. Jak mówi lekarka z jednego ze szpitali dziecięcych na Mazowszu, na 36 dzieci będących na oddziale pediatrycznym aż 14 z nich znajduje się tam z uwagi na RSV. To znaczny przyrost, gdyż z reguły dzieci takich było kilkoro.
Małych pacjentów z wirusem RSV jest na tyle dużo, iż są umieszczeni po kilku na salach, gdyż nie ma możliwości, by przebywali oddzielnie. Jednocześnie wiadomo, iż nie powinni oni leżeć z innymi, gdyż wirus RSV jest niebezpieczny i zakaźny. Dzieci te niekiedy muszą być podłączane do wysokoprzepływowej terapii tlenowej (tak zwanego high flow). Urządzeń takich nie ma zbyt wiele, a problemem jest nie tylko ich dostępność, ale też i stan instalacji tlenowej, która w szpitalach nie zawsze może wytrzymać takie obciążenie.
Do tej pory owa instalacja i urządzenia nie były zbyt często potrzebne. Dzieci z COVID-19 nie miały poważnych objawów oddechowych, a dzieci z RSV rzadko wymagały intensywnej tlenoterapii. Z powodu jednak braku leczenia RSV (obecnie dostępne są tylko gotowe przeciwciała, podawane jako immunoprofilaktyka wcześniakom) obecnie coraz więcej dzieci trafia na oddział intensywnej terapii. W efekcie na oddziale znajdują się pacjenci przed pobytem albo po pobycie na oddziale intensywnej opieki medycznej (OIOM).
Jak zauważa lekarz Barbara Chwała, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie, porównując wrzesień i październik z lat ubiegłych do roku obecnego zaobserwowano zwiększoną liczbę pacjentów z objawami zapalenia oskrzeli i płuc, przebiegających z dusznością i często wymagających tlenoterapii. A ciężkie przypadki coraz częściej dotyczą najmłodszych grup wiekowych, czyli noworodków, niemowląt i dzieci w wieku od 1 roku do 3 lat.
Generalnie bardzo często odnotowywane jest zakażenie wirusem RSV, który szybko rozprzestrzenia się podczas kaszlu i kichania, podobnie zresztą jak wirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę COVID-19. Rozpoznawane są też zakażenia wirusami grypy, paragrypy, rhinowirusami i adenowirusami. Efekt tych zakażeń jest taki, iż, jak podkreśla Barbara Chwała, łózka szpitalne są obłożone w 100%, a nawet i ponad stan (każde zwalniane łóżko jest natychmiast zajmowane przez kolejnego pacjenta, wymagającego hospitalizacji).
Poza tym daje się zaobserwować znaczny przyrost pacjentów w SOR, poradni nocnej i świątecznej. Tak samo zresztą, jak i w funkcjonującej obok szpitala poradni rodzinnej.
A jak sytuacja przedstawia się w innych placówkach szpitalnych w zakresie dzieci?
Otóż podobna sytuacja, jak opisana powyżej, występuje na oddziale pediatrycznym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Jest tam do dyspozycji małych pacjentów 28 łóżek i praktycznie od połowy września bieżącego roku obłożenie jest niemalże pełne. I duża część dzieci przebywa tam z rozpoznaniem zakażenia wirusem RSV.
Z kolei Mariusz Mazurek, rzecznik Szpitala Dziecięcego im. Bogdanowicza w Warszawie podkreśla, iż na wszystkich oddziałach zachowawczych jest komplet pacjentów, a najczęstszą przyczyną hospitalizacji są grypopodobne infekcje wirusowe.
Zdaniem wypowiadających się przedstawicieli szpitali dziecięcych niepokojące jest to, iż mamy do czynienia z dużą ilością zachorowań, gdy tymczasem sezon na tego rodzaju wirusy jeszcze się nie rozpoczął. Jak podkreśla doktor nauk medycznych Krystyna Piskorz-Ogórek, dyrektor Szpitala Dziecięcego w Olsztynie, zazwyczaj szczyt zachorowań na infekcje wirusowe przypadał na przełom stycznia i lutego każdego roku, a w tym roku pojawił się już teraz. Przy czym niepokojące jest już nie tylko mutowanie koronawirusa i niskie zainteresowanie rodziców dzieci powyżej 12 roku życia szczepieniami, ale również i bardzo duża aktywność innych wirusów.
Czy te doświadczenia szpitali znajdują swe odzwierciedlenie również w innych danych?
Otóż doświadczenia szpitali znajdują swe odzwierciedlenie również w danych statystycznych ZUS, gdzie wzrasta liczba zwolnień lekarskich, branych z tytułu opieki nad dziećmi. Znaczący skok w tym zakresie widoczny był we wrześniu bieżącego roku, gdzie niemal 324 tys. rodziców skorzystało z takiej możliwości (gdy tymczasem we wrześniu roku poprzedniego było ich tylko 182 tys.).
Rozprzestrzeniający się dziś po szpitalach wirus RSV nie jest nowym zjawiskiem. Przenosi się on drogą kropelkową, co sprawia, że jest łatwo zaraźliwy. I jak zauważa doktor Paweł Grzesiowski, specjalista pediatra, immunolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z koronawirusem, wirus RSV jest podobny do wirusa SARS-CoV-2. Może być on przyczyną ciężkich zakażeń dolnych i górnych dróg oddechowych, w tym zapalenia płuc i oskrzelików.
Kiedyś wirus RSV kojarzony był głównie z sezonem grypowym i zachorowaniami szczególnie wśród dzieci do lat 2. Obecnie natomiast jego epidemia rozpoczęła się już w okresie wakacyjnym. Jak tłumaczy Paweł Grzesiowski: „W tym roku mamy do czynienia z epidemią wyrównawczą. Dzieci w ubiegłym roku nie kontaktowały się ze sobą na taką skalę jak obecnie. Pozostawały przez większą część roku na zdalnym nauczaniu. To sprawia, że choruje ich więcej.”
Barbara Chwała zauważa, iż niedawne ograniczenia związane z COVID-19 sprawiły, że w mniejszym stopniu rozprzestrzeniały się także inne wirusy układu oddechowego. A gdy zniesiono obostrzenia, powróciły choroby dróg oddechowych. Po okresie dominacji zachorowań z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, hegemonię przejęły obecnie inne wirusy. Powodem tego jest też powrót dzieci do placówek oświatowych.
Zresztą, z epidemią wyrównawczą mamy do czynienia już nie tylko w odniesieniu do RSV, ale też i grypy oraz salmonelli. Niedługo spodziewać się można podobnego efektu w zakresie takich chorób wirusowych, jak odra, ospa, pneumokoki oraz meningokoki. To potwierdzają już dziś dane z innych krajów, gdzie jest już większa ilość zachorowań wirusowych. Mowa w tym zakresie o Wielkiej Brytanii, Kanadzie czy też Nowej Zelandii.
Dane Polskiego Zakładu Higieny pokazują już dziś przyrosty zachorowań na grypę i salmonellę, lecz póki co taki wzrost nie dotknął jeszcze zachorowań na odrę czy też ospę.
Podsumowując, mamy obecnie do czynienia ze znacznym przyrostem zachorowań wśród dzieci na choroby wirusowe. Przy czym wirus SARS-CoV-2 nie jest już tym dominującym, o hegemonię walczą bowiem wirusy RSV, grypy i salmonelli. Niestety jest to wszystko odłożonym w czasie efektem wprowadzonych obostrzeń w związku z epidemią koronawirusa, sprowadzających się do izolacji i prowadzenia nauki w sposób zdalny. Mniejszy kontakt w gronie rówieśników, a tym samym mniejszy kontakt z potencjalnymi zagrożeniami, spowodował, iż mechanizmy obronne dzieci są słabsze i bardziej podatne na zakażenie. Jak zatem widać izolacja i nauka zdalna mają zły wpływ już nie tylko na zdrowie psychiczne dzieci, ale i na ich naturalną odporność.