Obecna sytuacja w szpitalach jest taka, iż powoli rozładowują się kolejki, które wydłużyły się wskutek kolejnych fal epidemii wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19. Jednakże, gdy weźmiemy pod uwagę sytuację w poszczególnych województwach, okazuje się, iż mamy do czynienia z ogromnymi różnicami odnośnie oczekiwania na wizyty u specjalistów.
Jak zatem obecnie wygląda sytuacja z oczekiwaniem na wizytę u specjalisty?
Jak wynika z raportu Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), pacjenci wymagający natychmiastowej pomocy onkologicznej lub kardiochirurgicznej, otrzymują taką pomoc od razu. Natomiast ci ze stanem stabilnym, muszą czekać 12 dni na wizytę u onkologa i 3 dni do kardiochirurga. Porównując te dane z marcem roku bieżącego okazuje się, iż średni czas oczekiwania na wizytę do kardiochirurga uległ skróceniu o 2 dni.
Z danych raportu NFZ wynika również, iż skrócił się czas oczekiwania dla osób ze skierowaniem na zabieg usunięcia zaćmy. W przypadku pilnym czas ten wynosi 7 dni (a nie 12 dni jak było wcześniej), a w przypadku stabilnym – 39 dni zamiast 45 dni. Zdaniem profesora Marka Rękasa, krajowego konsultanta ds. okulistyki, obecnie pacjent nie powinien czekać na zabieg, a jeżeli gdzieś są kolejki, to winno być to przedmiotem kontroli ze strony NFZ.
Zdaniem jednak Małgorzaty Pacholec, dyrektor Instytutu Tyflopedagogicznego Polskiego Związku Niewidomych, sytuacja nie jest tak dobra, jak by się wydawało. Otóż nie ma obecnie zbytnich kolejek na operację zaćmy, natomiast wydłużyły się kolejki do okulisty, który zaćmę diagnozuje i kieruje do szpitala. W przychodniach często oczekuje się na taką wizytę kilka miesięcy (kilka tygodni w przypadku pilnym), to zaś sprawia, iż dostęp do szpitala jest nadal utrudniony.
Jak dostrzega Katarzyna Malinowska-Olczyk z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, kolejki wydłużyły się w przypadku dwóch poradni, mianowicie:
- poradnia okulistyczna – czas oczekiwania na wizytę pacjenta pierwszorazowego wzrósł do 180 dni (zamiast 50 dni)
- poradnia gastroenterologiczna – czas oczekiwania na wizytę pacjenta pierwszorazowego wzrósł do 6 miesięcy (zamiast 5 miesięcy)
Jak jednak wynika z raportu NFZ również i w innych przypadkach czas oczekiwania uległ wydłużeniu, jak chociażby w sytuacji świadczeń z kardiologii, realizowanych dziś po 15 dniach (zamiast 11 dni). Oczekiwać muszą też pacjenci w stanie stabilnym do neurologa i poradni chirurgii urazowo-ortopedycznej – średnio około 30 dni.
Tymczasem od 1 lipca bieżącego roku zniesione zostały limity przyjęć do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, zatem NFZ płaci za wszystkie wykonane świadczenia, by pacjenci nie byli ograniczani wysokością zawartych kontraktów.
https://pramed.pl/aktualnosci/jak-uzywasz-szamponow-poprawna-aplikacja-wcale-nie-jest-taka-oczywista/
A jak sytuacja przedstawia się w innych placówkach?
Otóż jak dostrzega Joanna Chłądzyńska z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach, najtrudniej jest obecnie dostać się do endokrynologa, gdzie średni czas oczekiwania wynosi około 1 roku. Dla pozostałych specjalizacji czas oczekiwania jest krótszy, choć szpital w ostatnim czasie musiał mierzyć się nie tylko z przypadkami COVID-19 wśród personelu, lecz również pożarem na jednym z oddziałów szpitalnych. Pomimo tego szpital codziennie przyjmuje pacjentów z mniejszych szpitali powiatowych, które w okresie epidemii zmuszone były do ograniczenia swej działalności. I dla takich osób placówka w Katowicach jest często ostatnią deską ratunku.
Generalnie, jak zauważa Monika Kowalska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, szpitale i przychodnie cały czas mówią o nadrabianiu zaległości, ponosząc konsekwencje tego, iż podczas poprzednich fal epidemii około 20% pacjentów nie zgłaszało się na planowe zabiegi. Stąd też przykładowo w klinice ortopedycznej oczekuje się o kilka tygodni dłużej, podobnie zresztą jest z interną i dziecięcymi zabiegami chirurgicznymi. Kolejnym problemem są braki kadrowe pośród anestezjologów, jak i niewielka liczba łóżek. Opóźnień nie ma za to na kardiochirurgii, a z kolei na transplantacji trwa nadrabianie zaległości po epidemii. Przykładowo w szczycie zachorowań na COVID-19 pacjenci nie zgłaszali się na operacje, pomimo, iż były dla nich narządy. Obecnie natomiast w jednym tygodniu czasem wykonuje się 7 zabiegów przeszczepu.
Z kolei Andrzej Kucharski, dyrektor ds. lecznictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu dostrzega, że w okresie nasilonych hospitalizacji spowodowanych zachorowaniami na COVID-19 placówka była zmuszona ograniczyć planowe zabiegi. To zaś sprawia, iż ostatnie miesiące są czasem rozładowywania kolejek pacjentów. Obecnie w Opolu oczekuje się przykładowo 1 miesiąc na wizytę w trybie pilnym do poradni neurologicznej, a 3 miesiące w trybie zwykłym. Z kolei do dziecięcego okulisty bądź laryngologa wolne terminy są dopiero w roku przyszłym (podobnie jak do chirurga naczyniowego, gdzie wolne terminy są dopiero za rok). Niestety obecnie wydłuża się czas oczekiwania na zabiegi planowe w szpitalu. I tak na okulistyce wynosi on obecnie 1 miesiąc, gdy przed epidemią były to średnio 1-2 tygodnie.
Natomiast na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej na zabieg trzeba czekać do stycznia przyszłego roku i to tylko w sytuacjach pilnych przypadków endoprotezoplastyki stawu biodrowego i kolanowego, gdy przypadki stabilne muszą oczekiwać aż do II połowy przyszłego roku. Zdaniem doktora Kucharskiego stosunkowo najszybciej można się dostać na oddział kardiologiczny, przy czym tylko w przypadkach pilnych, gdyż w sytuacji stabilnej termin przyjęcia to najwcześniej marzec przyszłego roku.
https://pramed.pl/aktualnosci/jak-dzialaja-szkla-progresywne-i-kto-powinien-je-nosic/
Czy zatem w innych placówkach w kraju sytuacja jest lepsza?
Okazuje się, iż wszędzie mamy do czynienia z bardzo odległymi terminami. W Centrum Gamma Knife w Warszawie, zajmującym się leczeniem chorób nowotworowych i nienowotworowych mózgu pracownicy przyznają, iż termin oczekiwania na konsultację wynosi obecnie 3 miesiące (gdy wcześniej było to 6 tygodni), chociaż już samo leczenie metodą gamma knife dostępne jest w przeciągu 1-2 tygodni.
Z kolei w Szpitalu Urologicznym Mazovia w Warszawie terminy oczekiwania na konsultacje to 4 miesiące (gdy wcześniej był to przeciętnie 1 miesiąc), a już na zabiegi operacyjne w ramach NFZ oczekuje się pół roku. W tym przypadku jedynie w Radomskim Centrum Onkologii pracownicy podają, iż nie zmienił się czas oczekiwania w przypadku poradni czy też oddziałów tej placówki.
Na problemy z nierównomiernym dostępem do badań diagnostycznych zwraca z kolei uwagę Magdalena Sulikowska z Fundacji Alivia. Otóż z przeprowadzonych przez tę fundację badań wynika, że średni czas oczekiwania na rezonans magnetyczny wynosi w zwykłym trybie 55 dni (wobec 82 dni w lutym 2020 roku). Przy czym o ile w Lubuskiem wynosi on 84 dni, to dla przykładu w Podlaskiem i Świętokrzyskim już tylko około 20 dni.
Podobna sytuacja dotyczy tomografii komputerowej, gdzie średni czas oczekiwania w trybie zwykłym nie uległ zmianie i wynosi 30 dni, gdy w trybie pilnym wydłużył się z 17 do 20 dni. W rzeczywistości są jednak spore różnice w różnych regionach naszego kraju. W zwykłym trybie najdłużej czeka się w Małopolsce (51 dni) i Wielkopolsce (43 dni), a najkrócej w Podlaskiem i Świętokrzyskim – średnio 20 dni. Z kolei w trybie pilnym w Małopolsce oczekuje się na tomograf 32 dni, gdy tymczasem na Podlasiu to tylko 10 dni.
W tej sytuacji nie rzadko zdarza się, iż szczególnie pacjent onkologiczny albo czeka na badanie albo podróżuje po kraju. W jego sytuacji takie badania często potrzebne są nawet co miesiąc, tymczasem jego stan zdrowia rzadko pozwala na taką „turystykę”.
Podsumowując, generalnie polskie placówki służby zdrowia odrabiają powoli straty wywołane epidemią i związaną z tym kumulację ilości pacjentów. Kolejki pacjentów się rozładowują, lecz różnice w czasie dostępu do świadczeń w różnych regionach kraju bywają znaczne. Taka sytuacja dotyczy zarówno wykonywania poszczególnych zabiegów, jak i badań diagnostycznych. Zatem póki co pacjenci muszą czasem sporo podróżować, gdy zależy im na krótkim czasie wykonania badania bądź zabiegu.