Okazuje się, iż lekarze ze Wschodu są wręcz niezbędnymi przedstawicielami polskiej służby zdrowia. I nie tylko w czasie epidemii wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19, lecz również obecnie, gdy epidemia nieco wygasła. Zakładać zatem należy, iż na stałe wpiszą się oni do obrazu polskiej kadry medycznej leczącej pacjentów.
Co zatem dziś wiadomo o lekarzach ze Wschodu w polskiej służbie zdrowia?
Według danych Ministerstwa Zdrowia obecnie w Polsce pracuje około 2000 medyków (z czego 1040 to lekarze) spoza Unii Europejskiej, którzy dostali zgodę na pracę w polskiej służbie zdrowia. Część z nich pracować miała w Polsce w szpitalach covidowych, lecz w związku z ich zamknięciem mogą oni leczyć również w innych placówkach.
W trakcie trwania epidemii wprowadzono przepisy umożliwiające pracę lekarzom cudzoziemcom (jak i pielęgniarkom oraz ratownikom medycznym) bez nostryfikacji dyplomu, tylko na podstawie decyzji wydanej przez ministra zdrowia. W tym zakresie w styczniu 2021 roku przedstawiciele resortu zdrowia informowali o wydaniu pierwszych 5 decyzji pozytywnych, a na koniec 2021 roku, na podstawie danych Naczelnej Izby Lekarskiej, wniosków o wydanie prawa wykonywania zawodu po pozytywnej decyzji ministra zdrowia wpłynęło 648 sztuk.
I pomimo, iż w Polsce zniesiono stan epidemii, zastępując go stanem zagrożenia epidemicznego, liczba medyków ze Wschodu pracujących w polskiej służbie zdrowia nie maleje, a wręcz wzrasta. Niedawno minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, iż wydał on właśnie pozytywną decyzję o numerze 2000 w zakresie zgody na pracę w naszym kraju. W odniesieniu do samych lekarzy decyzji takich było 1040 sztuk.
Jak zatem obecnie przedstawia się sytuacja pracujących w Polsce lekarzy spoza naszej wschodniej granicy?
Zdaniem profesora Radosława Tymińskiego, radcy prawnego i autora strony „Prawalekarza.pl” lekarz spoza Unii Europejskiej, który skorzystał z tak zwanej krótkiej ścieżki umożliwiającej mu pracę w Polsce, uzyskuje warunkowe prawo do wykonywania zawodu medycznego w naszym kraju. To zaś oznacza, iż zostało ono przyznane na czas określony i ograniczone do pewnej jednostki medycznej. W tym zakresie dana lecznica zawiera z takim medykiem umowę o pracę na czas określony, czyli do dnia upływu ważności prawa wykonywania zawodu.
Poza tym warto wiedzieć, iż istnieje przepis szczególny, pozwalający takiemu medykowi na wykonywanie pracy poza tą placówką medyczną, o ile otrzyma on zgodę ministra zdrowia. Przy czym może on zostać również skierowany przez tegoż ministra do innego podmiotu, chociażby w przypadku walki z COVID-19 czy też do świadczenia pomocy medycznej uchodźcom z Ukrainy.
Taka sytuacja dotyczy osób mających zgodę na pracę w placówkach covidowych. I w związku z brakiem wyodrębnienia takich podmiotów lekarze, którzy przyjechali celem walki z epidemią COVID-19, nie muszą uzyskiwać zgody na zmianę pracodawcy. Wystarczy bowiem, iż powiadomią oni ministerstwo zdrowia o nowym miejscu pracy i może to być dowolna lecznica. Według danych resortu zdrowia zdecydowana większość lekarzy mających zgodę na warunkowe wykonywanie zawodu dopełnia tego obowiązku.
A jak owo warunkowe pozwolenie na wykonywanie zawodu przekłada się na kompetencje lekarzy cudzoziemców?
Generalnie odpowiedź na tak postawione pytanie jest problematyczna. Jak podkreśla profesor Radosław Tymiński, obecnie taki lekarz ma normalne prawo wykonywania zawodu medycznego w Polsce, chociaż przez rok ma on wykonywać świadczenia pod nadzorem. Niestety jednak nikt nie wie jak ów nadzór ma wyglądać. Tym samym zakładać należy, iż w różnych podmiotach leczniczych taki nadzór może różnie się przedstawiać.
Nie wiadomo też co po owym okresie nadzoru. Poza tym, skoro większość lekarzy spoza naszej wschodniej granicy wykonywała swe obowiązki na oddziałach covidowych, to czy ktoś sprawdzi teraz ich umiejętności „pozacovidowe”.
W tym kontekście eksperci są zdania, że nikt takiego sprawdzenia nie dokona, ponieważ ustawa tego nie przewiduje. Wartym podkreślenia jest w tej sytuacji, iż w sensie prawnym lekarze tacy nie posiadają specjalizacji. To zaś oznacza, iż taka osoba mogła być przykładowo endokrynologiem czy też ginekologiem w swoim rodzimym kraju, lecz w Polsce może udzielać świadczeń medycznych i podejmować się wykonywania zabiegów, lecz według polskiego prawa nie jest specjalistą. Zatem w praktyce takich lekarzy należałoby umiejscowić w polskim systemie ochrony zdrowia gdzieś pomiędzy lekarzem rezydentem po zdaniu egzaminu, a lekarzem specjalistą. Zatem osoba taka ma pewne umiejętności, lecz nie ma na to odpowiednich dokumentów.
Podsumowując, przebywający w Polsce medycy spoza naszej wschodniej granicy zostali zaangażowani początkowo do pomocy w walce z epidemią COVID-19. Obecnie jednak, wskutek zlikwidowania większości oddziałów covidowych, pozostali oni w systemie ochrony zdrowia, świadcząc jednak znacznie szerszy zakres świadczeń medycznych. Problem jednak w tym, iż po pierwsze posiadają oni czasowe prawo wykonywania zawodu, a po drugie nie są w myśl polskiego prawa specjalistami, pomimo, iż w swoim kraju mogli być oni w tym zakresie postaciami wręcz wybitnymi. Zatem na pewno problem z medykami ze Wschodu jeszcze niejednokrotnie powróci i warto byłoby się zastanowić nad jego unormowaniem.