Jak widzimy, wiedza o zdrowiu oraz o tym jak o nie należycie dbać, nie jest powszechna. By temu przeciwdziałać powstała inicjatywa, by elementy takiej wiedzy wprowadzić do szkół. Niestety jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) jest temu przeciwne.
O jakiej idei propagowania zdrowia wśród najmłodszych jest mowa?
Otóż MEN zanegował pomysł Ministerstwa Zdrowia (MZ), by do programów szkolnych wprowadzić nowy przedmiot pod nazwą „wiedza o zdrowiu”. Zresztą, to nie pierwszy konflikt na linii MZ-MEN. Wcześniej bowiem sprawa dotyczyła opieki nauczycieli nad przewlekle chorymi uczniami, jak i zasad organizacji opieki psychiatrycznej dla dzieci.
Pomysł urzędników MZ był taki, by uczniowie przyswajali w szkole wiedzę na temat tego, jak dbać o siebie i swoje zdrowie. Taka nauka wpisana została jako element strategii onkologicznej, będącej obecnie w trakcie konsultacji.
Zdaniem resortu zdrowia, kluczem do ograniczania narażania się na czynniki ryzyka związane z chorobami cywilizacyjnymi, jest właśnie wiedza dostępna od najmłodszych lat. Autorzy pomysłu przekonują, iż wprowadzenie, obowiązkowego na różnych etapach kształcenia, specjalnie dedykowanego przedmiotu „wiedza o zdrowiu” pozwoliłoby na skuteczne przekazywanie najmłodszym wiedzy w tym zakresie.
Zdaniem jednak urzędników MEN nie ma takiej potrzeby. Zdaniem Anny Ostrowskiej, rzecznika MEN, edukacja zdrowotna (w tym profilaktyka) jest już uwzględniona w szerokim zakresie w podstawie programowej. Tym samym kształtowanie postaw prozdrowotnych odbywa się na wielu zajęciach edukacyjnych, jak biologia, wychowanie fizyczne czy też etyka. Zdrowie znajduje się też w programie wychowawczo-profilaktycznym szkoły, uchwalanym przez radę rodziców w porozumieniu z radą pedagogiczną.
Dlaczego zatem urzędnicy resortu zdrowia postulowali utworzenie odrębnego przedmiotu nauczania pod nazwą „wiedza o zdrowiu”?
Zdaniem MZ właśnie owo rozproszenie tematyki zdrowotnej po różnych przedmiotach jest problemem. Obecnie bowiem wiedza o zdrowiu i czynnikach wpływających na powstawanie chorób przekazywana jest dzieciom jedynie w formie pojedynczych lekcji na różnych przedmiotach. A to utrudnia łączenie poszczególnych informacji w jeden kompletny zestaw umiejętności, który sprzyjałyby przyjęciu odpowiedzialności za swoje zdrowie i zrozumieniu korzyści płynących ze zdrowego stylu życia (w tym choćby badań profilaktycznych).
A co na ten temat sądzi samo środowisko nauczycielskie?
Zdania w tej sprawie są podzielone, gdyż zdaniem części środowiska wprowadzanie dodatkowych zajęć, w sytuacji, gdy program nauczania jest już dziś przeładowany, nie jest dobrym pomysłem.
Poza tym pojawia się kwestia jakiego typu miałyby być to zajęcia. Jeżeli obowiązkowe, to problemem będzie kwestia zatrudnienia nauczycieli, których już dziś brakuje. Jeżeli natomiast będą to zajęcia dobrowolne, można obawiać się o frekwencję, zwłaszcza wśród dzieci starszych, częstokroć samodzielnie decydujących o tym, na jakie zajęcia chcą uczęszczać.
A jakie zdanie w tej kwestii mają eksperci od spraw dietetyki?
Ich zdaniem z kolei pomysł takiego dodatkowego przedmiotu to po prostu „strzał w dziesiątkę”, tym bardziej iż problem nadwagi i niewłaściwego odżywiania dotyka już coraz większą populację społeczeństwa, w tym właśnie dzieci. Zdaniem doktor Hanny Stolińskiej, dietetyka klinicznego, środowisko osób dbających o zdrowe odżywianie marzy wręcz o takim podejściu do nauczania. Dziś bowiem tematyka zdrowotna poruszana jest w stopniu niewystarczającym, będąc tylko małym dodatkiem do lekcji biologii czy też wychowania fizycznego. Poza tym najczęściej polega li tylko i wyłącznie na przekazywaniu utartych, stereotypowych haseł typu „należy jeść więcej warzyw”. Tymczasem problem jest zdecydowanie szerszy.
By taka lekcja i taki program miał sens, musi być prowadzony przez specjalistę. Tylko bowiem osoba z odpowiednimi kwalifikacjami jest w stanie wytłumaczyć na czym polega zdrowe odżywianie i jednocześnie nakłonić dzieci i młodzież do wcielenia prozdrowotnych nawyków w życie.
Zdaniem doktor Hanny Stolińskiej, szkoły nie powinny mieć żadnych problemów ze znalezieniem odpowiedniej kadry, gdyż na rynku jest mnóstwo świetnie wykształconych dietetyków, jak i edukatorów z zakresu zdrowego odżywiania. Jedyną barierą mogą być tylko koszty, gdyż zatrudnienie odpowiedniego fachowca nie będzie tanie.
Jakie jeszcze nieporozumienia i zgrzyty były na linii MZ-MEN w ostatnim czasie?
Otóż MEN w ostatnim czasie mocno krytykował pomysł urzędników resortu zdrowia, który dotyczył problemu opieki medycznej w szkole. Zgodnie bowiem z nim, nauczyciele mieliby opiekować się uczniami przewlekle chorymi. Ta opieka miałaby polegać, po odpowiednim przeszkoleniu oczywiście, na umiejętności podania leków uczniom z cukrzycą, astmą, padaczką czy też hemofilią.
Wówczas Anna Zalewska, będąc szefową resortu edukacji, twierdziła, iż nie ma żadnego uzasadnienia, by pracownicy pedagogiczni podejmowali się realizacji zadań medycznych, będących w gestii pielęgniarek. I MZ wycofało się z tego pomysłu.
Rozbieżności były również w sprawie projektu dotyczącego opieki psychiatrycznej dla najmłodszych. Początkowo bowiem system miały wesprzeć poradnie psychologiczno-pedagogiczne, jednakże z uwagi na brak porozumienia, idea ta również upadła. W realizowanym obecnie projekcie mają powstać zupełnie nowe poradnie, finansowane ze środków NFZ.
Podsumowując, niewątpliwie problemy ze zdrowiem, z chorobami cywilizacyjnymi i wiedzą na temat zasad zdrowego odżywiania są jednymi z najważniejszych. Zatem przekazywanie dzieciom i młodzieży wiedzy i właściwych wzorców w tym zakresie jest niezwykle ważne. To właśnie te podstawy stanowić będą w przyszłości o postrzeganiu roli zdrowego stylu życia. A rola ta już dziś jest bezcenna, stanowiąc najlepszą alternatywę dla współczesnych problemów zdrowotnych. Kwestią otwartą pozostaje zatem tylko pytanie, czy warto stworzyć nowy przedmiot, czy też zmodyfikować obecnie realizowane podstawy.