Niedawno okazało się, iż nieodbieralne dzieci oraz stosowane metody leczenia są poważnym problemem leczenia psychologicznego w naszym kraju. Przykładowo, jeden z 16-latków był trzymany przez ponad 2 miesiące bez przerwy w pasach, co jest jedną z wielu poważnych patologii stwierdzonych przez przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli podczas kontroli systemów wsparcia psychologicznego dzieci. Poniżej uwagi i spostrzeżenia jakie w tym zakresie ma Karolina Wirszyc-Sitkowska, pełniąca obowiązki dyrektora generalnego delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Poznaniu.
Co zatem wiadomo o wynikach kontroli ze strony Najwyższej Izby Kontroli w zakresie systemów wsparcia psychologicznego dzieci?
Generalnie przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli (NIK) chcieli skontrolować, jak działa opieka nad dziećmi będącymi w kryzysie oraz czy w tym zakresie zadziałała nowa reforma. Podczas przygotowań na kontroli przedstawiciele NIK mieli pewne wyobrażenia, bowiem wiadomo, że rośnie liczba dzieci z zaburzeniami psychicznymi i jest problem z dostaniem się do specjalistów. Po tym jednak nastąpiło zderzenie z rzeczywistością, której nikt się nie spodziewał.
Dostrzeżono bowiem dzieci oraz ich najbliższych, którzy przestają być ludźmi, a stają się jedynie procedurą. W tym zakresie należy stwierdzić, że koncepcja reformy jest dobra, lecz wielowątkowość opieki sprawia, że pojawia się bardzo wiele przeszkód, a system nie jest dostosowany do tak dużej liczby osób oczekujących pomocy. Największym zaskoczeniem, a wręcz przerażeniem, były metody stosowane w szpitalach w zakresie przymusu bezpośredniego. W tym zakresie mówimy o przywiązywaniu pasami do łóżka celem unieruchomienia, co jest wręcz zatrważające, że w ogóle do takiej sytuacji dochodzi bez wskazań lekarzy specjalistów.
Kontrolą objęto na razie jedynie województwo wielkopolskie i sprawdzono raptem 2 szpitale z oddziałami psychiatrycznymi dla dzieci i młodzieży. Sama kontrola obejmowała lata 2020- 2022, jednak nie wiadomo, ile było przymusów w roku 2020, bowiem z powodu ulewnych deszczy zalana została dokumentacja. W kolejnych dwóch latach unieruchomiono w ten sposób 280 pacjentów w jednym z kontrolowanych szpitali, a liczba godzin zastosowania przymusu bezpośredniego wynosiła ponad 10.000 w roku 2021, a w roku 2022 do III kwartału ponad 8.500 godzin.
W 15 przypadkach dzieci przywiązywane były pasami powyżej 100 godzin, średnio po kilkaset, lecz najbardziej wstrząsająca jest historia pewnego 16-latka, który był w pasach niemal bez przerwy przez 63 dni. Co najbardziej zatrważające to fakt, iż unieruchomienie stanowiło 99,0% czasu jego pobytu w szpitalu. To, co zobaczyli inspektorzy NIK, przekroczyło wszelkie wyobrażenia. Były dzieci, którym zakładano pasy jedynie na wieczór i na noc, bądź też takie, którym przedłużano unieruchomienie wbrew przepisom, bez osobistego badania przez psychiatrę. Generalnie prawnie można unieruchomić na 6 godzin, a potem to wydłużyć, lecz musi być ku temu podstawa. Przykładowo jedno z dzieci miało 8 razy przedłużony pobyt w pasach bez zbadania przez lekarza, co jest niezgodne z przepisami, bowiem do kontynuacji unieruchomienia musi być uzasadnienie medyczne.
Zdarzały się przypadki, iż zgodę na unieruchomienie wydawał lekarz bez żadnej specjalizacji bądź tylko na podstawie obserwacji spod drzwi bądź też, co gorsza, za pośrednictwem kamer i doniesień pielęgniarek. Zdaniem kierownika szpitala jest to możliwe, bowiem dzięki kamerom ten sposób umożliwia wnikliwą obserwację pacjenta. Przedstawiciele kontrolowanych placówek medycznych twierdzili, iż nie rozwiązywali dzieci z pasów unieruchamiających, bowiem ich zachowanie nie ulegało poprawie.
Przedstawiciele NIK nie negują decyzji medycznych, lecz w dokumentacjach nie było zapisów o terapii. Poza tym w zgodzie z przepisami unieruchomienie może mieć miejsce po osobistej rozmowie z pacjentem i z uzasadnieniem wpisanym do dokumentacji, czego w wielu sytuacjach nie było. Poza tym, część dzieci w ten sposób przywiązana leżała na korytarzach, gdy tymczasem, zgodnie z prawem, w takich sytuacjach musi zostać zapewniona intymność.
Owe pasy są od środka wyściełane miękkim materiałem i zakładane są na nadgarstki bądź nadgarstki i kostki, a poza tym dodatkowo jest jeszcze pas brzuszny. Ważnym jest, by pasy były dostosowane do rozmiaru dziecka i chociaż dziecko nie leży w rozkroku, to jednak ma ograniczone pole manewru. Chodzi w tym wszystkim o to, by dziecko nie zrobiło sobie krzywdy.
Jakie zatem wnioski należałoby wyciągnąć z takiego stanu wsparcia psychologicznego dzieci?
Zasadniczo problem polega na tym, iż nie chodzi tutaj o bezduszność ludzi, lecz przede wszystkim o brak personelu, zbyt dużą ilość dzieci bądź znaczne przeciążenie pracowników. Liczby wskazują, iż w 95,0% przypadków przyjmowano dzieci w stanie nagłym, brakowało miejsc, a w efekcie regularnie miały miejsce hospitalizacje pacjentów niepełnoletnich na oddziałach dla dorosłych. W niektóre dni nawet 1/4 łóżek stała na korytarzach, aż w pewnym momencie 5 lekarzy, chcących odejść ze względu na katastrofalne warunki pracy, napisało list do dyrekcji, w którym wyliczali, że tak naprawdę trudno mówić o zachowaniu godności w takich warunkach, szczególnie, gdy łóżkiem staje się materac leżący na podłodze koło brudownika bądź toalety, a dzieci nie mają swobody poruszania się. Jednocześnie brakuje miejsc do siedzenia w jadalni, lekcje odbywają się w warunkach ciasnych pomieszczeń, jest permanentny brak miejsc w sali przeznaczonej do terapii zajęciowej oraz brak wystarczającej liczby łazienek i toalet.
Problemy, na które wskazywali lekarze, dotyczyły również tego, że warunki panujące na oddziałach, z uwagi na przyczyny hospitalizacji dzieci i młodzieży (a więc próby samobójcze, kryzys psychiczny czy zachowania agresywne), nie tylko uniemożliwiają prowadzenie terapii bądź powrót do zdrowia, lecz wpływają na eskalację konfliktu i zachowań destrukcyjnych oraz agresywnych. Z powodu braku pomieszczeń rozmowy z pacjentami odbywają się niejednokrotnie w miejscach, gdzie trudno zachować jakąkolwiek poufność. Generalnie lekarzy jest też tak mało, że dochodzi do sytuacji, gdy rzecznik praw pacjenta, po skardze rodziców, którzy nie mogli skontaktować się z prowadzącym lekarzem, nie mógł wyjaśnić sprawy, bowiem sam nie mógł odnaleźć lekarza na oddziale.
Kolejny problem dotyczy tego, iż personel szpitala angażuje się w szukanie miejsc dla dzieci nie odbieralnych. Określenie dzieci nieodbieralne zostało stworzone i jest używane przez samych lekarzy, bowiem dotyczy sytuacji, gdzie dziecko skończyło leczenie, a dalszy jego pobyt w placówce wpływa niekorzystnie na jego zdrowie, lecz nie wychodzi, bo nie ma dokąd pójść. Przykładowo jedno z dzieci zostało pozostawione w szpitalu, a rodzice przestali się kontaktować. Zmienili oni miejsce zamieszkania i do tej pory szuka ich sąd. Inne dziecko z kolei przyszło z placówki opiekuńczej, po czym owa placówka wykreśliła je ze względu na długą nieobecność. Pracownicy szpitala często muszą poszukiwać dla takiego dziecka nowego miejsca.
Kolejny przypadek dotyczy dziecka, które w trakcie pobytu skończyło 18 lat i tym samym nie może wrócić do ośrodka, w którym było i dla niego szpital również szuka miejsca, na razie w placówce szpitalnej dla dorosłych, choć tak naprawdę nie wymaga ono dalszego leczenia. W kolejnej sprawie bliski dziecka, który przychodził z odwiedzinami, chciał zaopiekować się nim zgodnie z prawem, lecz do czasu końca kontroli nie było odpowiedzi sądu w tym zakresie. Takie sprawy niestety ciągną się miesiącami i one generalnie są straszne, bowiem te dzieci są kilkukrotnie porzucane.
Zasadniczo dorośli doprowadzają do sytuacji, gdzie na etapie dużego kryzysu psychicznego dziecka zostaje ono dodatkowo porzucone, i to również przez system. Jest ono przesuwane z miejsca na miejsce, gdy tymczasem wówczas powinien być pracownik społeczny, który poszuka dla niego miejsca i się nim zajmie. Powinny być tutaj systemowe rozwiązania i zasadniczo właśnie system powinien to dziecko widzieć i traktować je jak człowieka, a nie jak problem do rozwiązania. Niestety są też jeszcze inne przykłady dyskryminacji i to również właśnie tej systemowej.
Co zatem jeszcze jest problemem w kontekście wsparcia psychologicznego dzieci?
Przykładowo dzieci od 13 roku życia ponoszą odpowiedzialność za popełnienie czynu karalnego, gdy tymczasem do 18 roku życia nie mogą sięgnąć po pomoc psychologiczną bez zgody rodziców, a do 16 roku życia w ogóle nie mają prawa głosu. Potem jedyna zmiana jest taka, iż tak naprawdę muszą wyrazić zgodę na leczenie.
Podczas kontroli natrafiono na przypadek, gdzie pełnoletni chłopak przyprowadził kuzyna, który się ciął, mającego duże problemy psychologiczne, z dysfunkcyjnymi rodzicami, lecz pomoc bez zgody nie mogła zostać udzielona. Ostatecznie oczywiście decydować może sąd, lecz to nie na tym powinno polegać.
Inna sytuacja dotyczy rodziców, którzy po tym jak dziecko w szkole zgłosiło myśli samobójcze, otrzymali pomoc psychologiczną, a następnie oskarżyli psychologa, że to on stygmatyzował dziecko. Poza tym zarzucali oni psychologowi, iż dziecko straciło kilka dni nauki, bowiem musiało pojechać do szpitala. Generalnie, jeśli system miałby wesprzeć dziecko w kryzysie, to powinien dać mu prawo do wsparcia psychologicznego bez zgody rodziców. Tym bardziej, że często problem jest już właśnie w rodzinie.
Wprawdzie dziecko może udać się do poradni pedagogicznej, lecz niestety tam też z rodzicami, a poza tym poradnie te są niewątpliwie przeciążone. W powyższym kontekście przerzucanie tam większej liczby obowiązków powinno się łączyć z większą liczbą specjalistów, gdy tymczasem już są tam niedobory.
Kolejna sprawa dotyczy tego, iż od 2019 roku mamy do czynienia z obowiązkiem dostosowania jednostek publicznych do potrzeb osób niepełnosprawnych, gdy tymczasem poradnie pedagogiczne znajdują się najczęściej na piętrze i bez windy. By dostosować się do wymogów rozwiązywano to w ten sposób, że ktoś schodził, by wnieść dziecko z wózkiem bądź też pedagog schodził z krzesłem i siadał na parkingu przy samochodzie. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja dla dziecka zgłaszającego problem i jest to sygnał dla niego, że to miejsce na pewno nie uwzględni jego potrzeb.
Niestety standardem są również cienkie ściany i generalnie wszyscy w poczekalni słyszą rozmowy, bądź też odbywającą się obok terapię antyuzależnieniową dla dorosłych.
Przykładowo w jednej ze szkół, ze względu na niedostępność architektoniczną, zapewniono rozmowy dla dzieci z niepełnosprawnością w kantorku nauczyciela wychowania fizycznego. Niestety takich przykładów można wiele mnożyć i żaden z nich nie świadczy o poszanowaniu godności dziecka potrzebującego pomocy psychologicznej.
Podsumowując, system wsparcia psychologicznego dzieci niestety wymaga dużych i poważnych zmian oraz na pewno kadry specjalistów, którzy mogliby tymi problemami się zająć. Jest bardzo wiele problemów z leczeniem dzieci borykających się z problemami psychicznymi i mamy do czynienia na tym polu z wieloma nieprawidłowościami, a wręcz niekiedy zatrważającymi sytuacjami. Niestety generalnie system wsparcia zagubił dziecko, czyli pacjenta wymagającego pomocy psychologicznej, a został jedynie problem, który w taki czy inny sposób dorośli starają się rozwiązywać. Niestety godność małego pacjenta niemalże nigdzie nie jest właściwie szanowana, a pomoc nie jest właściwie udzielana.