Procedowana jest obecnie nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która wprowadzić ma zasadę, iż na każde dziesięć podstawowych zespołów ratownictwa medycznego przypadać ma nie mniej niż jeden specjalistyczny. To oznacza, patrząc na dotychczasowe statystyki, iż jest to więcej niż wynoszą obecne proporcje.
Co jest zatem istotne w kontekście obsady karetek medycznych na bazie projektowanych przepisów nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym?
Obecnie w trakcie prac legislacyjnych, po konsultacjach, znajduje się nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (PRM). Pośród różnych rozwiązań pojawić ma się w niej również zasada, iż na każde dziesięć podstawowych zespołów ratownictwa medycznego przypadać ma nie mniej niż jeden specjalistyczny. Generalnie liczba karetek z lekarzami systematycznie spada, jednakże z rozmów z przedstawicielami środowiska ratowniczego wynika, iż rewolucji nie należy się spodziewać. Wprowadzenie owego minimalnego progu jest bardziej próbą utrzymania przez urzędników resortu zdrowia obecnego status quo aniżeli nowym wyzwaniem.
Z danych udostępnionych przez przedstawicieli Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, iż obecnie w Polsce funkcjonuje łącznie 1.598 podstawowych zespołów ratownictwa medycznego, z czego 322 to zespoły specjalistyczne. Zatem w ogólnym rozrachunku stanowią one nieco ponad 20%, a więc powyżej zakładanego przez resort zdrowia minimalnego progu.
Analizując dane z poszczególnych województw należy również zwrócić uwagę na to, iż w żadnym z nich nie ma obecnie mniej niż 10% zespołów specjalistycznych w porównaniu z zespołami podstawowymi, a najmniejszy udział jest w województwie kujawsko-pomorskim i wynosi on 13%.
Przedstawiciele środowiska medycznego zwracają uwagę jednak na to, iż o ile liczbowo wszystko się zgadza, o tyle nowelizacja w dalszym ciągu daje przyzwolenie, by w karetkach oraz na szpitalnych oddziałach ratunkowych pracowali lekarze z inną specjalizacją niż medycyna ratunkowa, anestezjologia bądź intensywna terapia. A to jest dość zasadniczy błąd, gdyż nadal w zespołach znajdować się będą specjaliści z różnych dziedzin, mających niewiele wspólnego z ratowaniem życia, jak chociażby alergologia czy balneologia.
Jak podkreśla Patryk Konieczka, przewodniczący Porozumienia Lekarzy Medycyny Ratunkowej, należy uczciwie przyznać, iż część lekarzy w podstawowych zespołach ratownictwa medycznego znalazła się tam z przypadku. Wręcz zasiedzieli się tam i jeżdżą od 30 lat, lecz nikt przez ten czas nie weryfikował, czy potrafią oni chociażby resuscytować pacjenta. Ratownicy medyczni wręcz otwarcie nazywają ich „stemplami”, bo jedyne, co wnoszą oni do zespołów ratownictwa medycznego, to lekarska pieczątka.
Co jeszcze jest istotne w kontekście funkcjonowania ratownictwa medycznego i obsady karetek?
W powyższym aspekcie Ireneusz Szafraniec, prezes elekt zarządu głównego Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych podkreśla, iż generalnie ratownictwo medyczne ciągle ewoluuje i jeżeli ktoś na bieżąco nie zaktualizuje swej wiedzy, to po pewnym czasie naprawdę trudno jest mu w nim w sposób bezpieczny dla pacjenta funkcjonować. A niestety zdarzały się wręcz przypadki posługiwania się przez lekarzy nieposiadających specjalizacji z medycyny ratunkowej standardami sprzed ponad 20 lat.
Projekt nowelizacji przewiduje jednak pewne warunki udzielania świadczeń przez specjalistów z innych dziedzin niż medycyna ratunkowa oraz anestezjologia. Obecnie będą oni musieli nie rzadziej niż co 48 miesięcy odbyć kurs z zakresu postępowania z osobami w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. W tym kontekście podobny obowiązek przewidziano również dla pielęgniarek bez specjalizacji z pielęgniarstwa ratunkowego lub anestezjologii i intensywnej opieki.
Zdaniem Patryka Konieczki jest to swego rodzaju kompromis wypracowany w trakcie prac nad projektem nowelizacji ustawy o PRM. W tym aspekcie pierwotny zamysł obejmował obowiązek uczestnictwa w dwóch kursach (z zakresu resuscytacji dorosłych oraz dzieci) według wytycznych dwóch organizacji tworzących standardy resuscytacji na całym świecie, czyli ERC oraz AHA. Niestety jednak ostatecznie zostało to znacznie okrojone.
Eksperci podkreślają w tym kontekście, iż utrzymanie otwartej furtki do karetek dla lekarzy specjalizacji niezwiązanych z ratownictwem medycznym jeszcze bardziej pogorszy atrakcyjność medycyny ratunkowej. W tej sytuacji trudno będzie bowiem przekonać młodych lekarzy do wyboru tej dziedziny, jeśli mierzyć się oni będą z perspektywą, że ich potencjalne miejsca pracy będą zajmować lekarze, dla których praca w podstawowych zespołach ratownictwa medycznego czy też na szpitalnych oddziałach ratunkowych jest tylko jedną z alternatyw.
Tymczasem z danych statystycznych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, iż już obecnie nie jest to szczególnie rozchwytywana specjalizacja. Lekarzy wykonujących ten zawód jest obecnie w Polsce 1.144, a szkolenie specjalizacyjne w tym zakresie odbywa około 1.000 osób.
Jakie zatem propozycje i rozwiązania mają w tym zakresie eksperci, by zarówno zwiększyć zainteresowanie medycyną ratunkową oraz polepszyć sytuację kadrową w tym względzie?
Eksperci przyznają, iż lekarzy medycyny ratunkowej jest za mało, dlatego należałoby zastanowić się nad tym, jak najefektywniej wykorzystać tych, którzy w systemie już są. Ratownicy medyczni uważają, iż najważniejsze jest zapewnienie ich obecności na szpitalnych oddziałach ratunkowych czy centrach urazowych, a w podstawowych zespołach ratownictwa medycznego można oprzeć się na ratownikach.
Jak bowiem podkreśla Ireneusz Szafraniec obecnie jesteśmy już w naszym kraju na tym etapie, iż ratownik medyczny jest na tyle wysoko wyspecjalizowany w zakresie procedur, które należy wykonać i leków, które może podać, iż jest on w stanie uzupełnić lukę po lekarzu medycyny ratunkowej w karetce.
Również Patryk Konieczka podkreśla, iż lekarz powinien być angażowany wyłącznie w sytuacjach, gdy jest on naprawdę potrzebny. Jeżeli mamy przykładowo do czynienia z sytuacją zatrzymania krążenia, ratownicy medyczni z pewnością sobie poradzą. Jeżeli natomiast mamy pacjenta przygniecionego przez skałę, gdzie konieczna jest amputacja kończyny, rzeczywiście pojawia się potrzeba udzielenia pomocy przez lekarza medycyny ratunkowej. Z tym jednak zastrzeżeniem, iż w takim przypadku nie musi on się pojawić w ciągu kilku minut, bowiem ratownicy medyczni mogą ustabilizować stan pacjenta samodzielnie.
W tym kontekście przedstawiciele Porozumienia Lekarzy Medycyny Ratunkowej proponowali utworzenie 32 zespołów, w skład których wchodziliby specjaliści medycyny ratunkowej bądź anestezjolodzy w ilości po 2 zespoły na każde województwo. Ich zdaniem to pozwoliłoby na przybycie lekarza medycyny ratunkowej w karetce w przeciągu godziny do zdarzenia, gdzie jego obecność jest konieczna. Ta propozycja jednak nie znalazła uznania w oczach urzędników Ministerstwa Zdrowia, opracowujących projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
Podsumowując, nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym wprowadza między innymi zasadę, by na każde dziesięć podstawowych zespołów ratownictwa medycznego przypadał nie mniej niż jeden zespół specjalistyczny. Zespół specjalistyczny to taki, w którym do zdarzenia podróżuje lekarz specjalista. Generalnie taka zasada już dziś jest spełniona zarówno w skali kraju, jak i w skali poszczególnych województw. Problem jednak w tym, iż w owych specjalistycznych karetkach są często lekarze z inną specjalizacją niż medycyna ratunkowa, anestezjologia bądź intensywna terapia. Tym samym ciężar udzielenia pierwszej pomocy spoczywa przede wszystkim na ratownikach medycznych. W tym aspekcie wiedzieć należy również, iż obecnie poziom wykształcenia ratowników medycznych jest na tyle wysoki, iż generalnie są oni w stanie zastąpić lekarza w karetce.