Okazuje się, iż poważnym problemem w zakresie podwyżek płac jest certyfikat terapeutów zajmujących się leczeniem uzależnień. O ile bowiem jeszcze jakiś czas temu przedstawiciele resortu zdrowia mówili o znacznych podwyżkach dla osób zajmujących się zawodowo leczeniem uzależnień, o tyle już teraz dochodzi w tym zakresie do zmiany zdania.
Co zatem dziś wiadomo o nowych warunkach pracy terapeutów zajmujących się leczeniem uzależnień?
Obecnie nie wiadomo, czy terapeuta leczący uzależnienia będzie mógł liczyć na pensję co najmniej 5,3 tys., 5,7 tys. czy też 7,3 tys. W tym aspekcie urzędnicy resortu zdrowia wymigują się niestety od jednoznacznej deklaracji.
Ma to związek z tym, iż ustawa wprowadzającą minimalną płacę w branży ochrony zdrowia jest już na finiszu prac parlamentarnych, jednak nadal nie wiadomo w której grupie znaleźć się mają terapeuci ds. leczenia uzależnień – z psychologami czy też może z fizjoterapeutami. W tym kontekście chodzi o różnice w sposobie zdobywania wykształcenia. Tymczasem od tego do jakiej grupy zawodowej zostaną zakwalifikowani (a tym samym na jakie minimalne zarobki mogą liczyć) zależy to, jak twierdzą dziś ich pracodawcy, czy w ogóle pozostaną w pracy.
W tym aspekcie jedna z senackich poprawek zakłada, iż terapeuci trafią do jednej z najwyższych grup odnośnie zaszeregowania, która miałaby otrzymywać płace na poziomie co najmniej 7,3 tys. zł. Jednak realne szanse na przyjęcie takiej poprawki są niewielkie.
Należy bowiem pamiętać, iż tak wysokiej pensji nie zakładali urzędnicy resortu zdrowia, nie wykluczając jednak takiego zaszeregowania terapeutów, by mogli oni liczyć na zarobki co najmniej 5,3-5,7 tys. zł.
W tym względzie jeszcze w sierpniu ubiegłego roku przedstawiciele departamentu zdrowia publicznego Ministerstwa Zdrowia pisali, iż: „osoby posiadające certyfikat psychoterapii uzależnień powinny być kwalifikowane do tej samej grupy zawodowej, co osoby posiadające tytuł specjalisty psychoterapii uzależnień.” I takie stanowisko oznaczałoby zaszeregowanie do kategorii z pensją minimalną na poziomie co najmniej 5,7 tys. zł. Z czasem jednak urzędnicy zaczęli się z tej deklaracji wycofywać.
Przykładowo w maju bieżącego roku przedstawiciele resortu zdrowia w piśmie do Związku Zawodowego Pracowników Lecznictwa Psychiatrycznego i Uzależnień przekonywali, iż terapeuta ds. uzależnień w ogóle nie znajduje się w jednej z grup pracowników medycznych, czyli uprawnionej do minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia.
Zaznaczali jednocześnie, iż pracodawca takiego pracownika powinien dać podwyżkę ze swojego budżetu, jeśli pracownik ów miałby zarabiać mniej od reszty, powołując się przy tym na zasadę równego traktowania w zatrudnieniu.
Jak problem ten postrzegają przedstawiciele pracodawców osób będących terapeutami ds. leczenia uzależnień?
Otóż zdaniem pracodawców osób będących terapeutami leczenia uzależnień takie stanowisko urzędników resortu zdrowia jest nierealne. Jak bowiem podkreśla Dorota Reguła, kierownik NZOZ Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnienia, ośrodki będące na kontrakcie z NFZ nie mają skąd pozyskać dodatkowych funduszy, a ich budżety już dziś ledwo się bilansują.
Generalnie branża terapeutów liczy około 4,5 tys. osób, gdy weźmiemy pod uwagę tych, którzy mają certyfikat udzielony przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. I zgodnie z wymogami i wytycznymi urzędników Ministerstwa Zdrowia osoby takie mogły leczyć w ramach terapii finansowanej przez NFZ. Przepisy jednak uległy zmianie, jednakże zdaniem ekspertów, terapeuci z obecnie posiadanymi certyfikatami nie powinni być w tym względzie dyskryminowani.
Jak podkreślają pracodawcy terapeutów, bez korekty wynagrodzeń spodziewać się należy, iż osoby z uprawnieniami nabytymi dzięki wspomnianym wyżej certyfikatom będą odchodzić z placówek publicznych, co zresztą już dziś się dzieje. Jak bowiem zauważa Krzysztof Brzózka, były szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, terapeuci z certyfikatem odchodzą do gabinetów prywatnych bądź sami otwierają własną praktykę.
Również Dorota Reguła podkreśla, iż masowe odchodzenie z pracy terapeutów jest już poważnym trendem. Jeszcze rok temu na stronach internetowych łączących pracodawców i pracowników w zakresie leczenia uzależnień były ogłoszenia głównie od osób zainteresowanych poszukiwaniem pracy. Obecnie natomiast przeważają ogłoszenia pracodawców mówiących o posiadanych wakatach i poszukiwaniach specjalistów.
Eksperci uważają, iż taka sytuacja odbije się na jakości leczenia, gdyż mniej specjalistów to mniejszy dostęp do terapii finansowanej przez NFZ, czyli bezpłatnej dla pacjenta. Spodziewać się zatem należy, iż wolne miejsca na rynku leczenia zagospodarować będą się starały gabinety prywatne. Jednakże w takich prywatnych placówkach koszt leczenia kształtuje się na poziomie od 7,0 do 11,0 tys. zł, co jest już barierą nie dla wszystkich do przeskoczenia.
Dorota Reguła podkreśla, iż odpływać z publicznej opieki leczenia uzależnień będą przede wszystkim osoby z doświadczeniem, których miejsce nie zostanie szybko zapełnione przez osoby nowe w tej branży. Poza tym te nowe osoby nie będą dysponowały takim doświadczeniem w leczeniu jak ci, którzy teraz odchodzą.
Tymczasem niezmiernie ważnym jest, iż leczenie uzależnień polega przede wszystkim na terapii, czyli kontakcie bezpośrednim ze specjalistą, a nie leczeniu farmakologicznym. Poza tym jest też ryzyko, iż prywatne placówki współpracujące z NFZ zdecydują się na rozwiązanie umowy współpracy (widząc lepszy biznes tylko na obsłudze leczenia prywatnego), co oznaczać może jeszcze mniej miejsc dla zainteresowanych leczeniem opartym o finansowanie publiczne.
Podsumowując, niestety prawdopodobnym jest, iż w Polsce zacznie poważnie ubywać terapeutów leczenia uzależnień opierających leczenie na finansowaniu publicznym. Prowadzi to tego obecna polityka resortu zdrowia i brak jednoznacznego stanowiska w kwestii odpowiedniego zaszeregowania takich specjalistów w kontekście zaliczenia ich do jednej z grup pracowników medycznych uprawnionych do minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia. Jeżeli w tym kontekście nic się nie wydarzy, pacjentom pozostanie poszukiwanie miejsc na terapiach prywatnych, które nie będą jednak dostępne dla ogółu społeczeństwa.