Okazuje się, iż walka o nowe ciąże może być już niedługo skuteczniejsza. Obecnie bowiem 6.250 par ma zostać objętych nowym programem leczenia niepłodności, z czego 80% ma przystąpić do diagnostyki.
Co wiemy zatem o nowym rządowym programie w zakresie walki o ciąże?
Otóż projekt rządowego programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego trafił obecnie do konsultacji społecznych. Budżet tego programu przewiduje wydatkowanie na tenże program kwoty niemalże 73 mln zł do końca 2023 roku.
Zdaniem ekspertów to jednak kropla w morzu potrzeb. Zresztą sami autorzy programu przyznają, iż problemy z niepłodnością ma około 1,5 mln par w Polsce, a rządowy program przewiduje pomoc dla nieco ponad 6 tys. par.
Ciekawym zagadnieniem jest też stosunek rządowych decydentów do skuteczności takich programów. Przykładowo jeszcze na przełomie poprzedniego i obecnego roku resort zdrowia chciał zlikwidować program kompleksowego leczenia niepłodności w ramach Narodowego Programu Zdrowia. Powodem był fakt, iż, jak zauważył wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, ów program nie sprawdził się ze względu na małą skuteczność.
Jednak taka ocena wynika z tego, iż tak naprawdę nikt nie wie, ile dzieci urodziło się dzięki temu programowi. Z danych posiadanych przez resort zdrowia wynika jedynie, iż liczba par, które rozpoczęły diagnostykę wyniosła 7,5 tys., natomiast diagnostykę ukończyło 6,5 tys. par. Nie wiadomo jednak, ile było ciąż, gdyż ośrodki prowadzące program nie miały obowiązku prowadzić takich statystyk.
Część jednak ośrodków zbierała je dla własnych statystyk i stąd wiadomo, iż przykładowo spośród 700 par, które zgłosiły się do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego na 1 w Szczecinie, w ciążę zaszło 80 kobiet. Z kolei w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach było 500 par i 87 ciąż, a w Centrum Klinicznym w Gdańsku – 189 par i 11 ciąż. Jak jednak zauważa Maria Włodkowska ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, nie wszystkie pary informowały o swoich dalszych losach, stąd też ciąż może być zdecydowanie więcej.
Jednakże po kilku tygodniach od zawieszenia programu, po apelach środowisk medycznych i eksperckich, resort zdrowia zdecydował o przywróceniu programu. Efekt zamieszania był taki, iż część z 16 ośrodków, gdzie program był realizowany, z początkiem roku miało przerwę w realizacji programu. Następnie niektóre ośrodki podpisały nowe umowy z NFZ już w lutym bieżącego roku, a inne podpisują je dopiero obecnie i to tylko do końca obecnego roku.
Przykładowo w województwie Zachodniopomorskim zawarta została umowa z NFZ na okres od lipca do grudnia bieżącego roku, gdy tymczasem poprzednia obowiązywała od grudnia 2017 do grudnia 2020 roku. Od lipca pary w programie przyjmują też ośrodki w Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu.
Jak zauważa Leszek Stanisław Kliś, dyrektor szpitala im. Witolda Orłowskiego w Warszawie, dopiero w lutym bieżącego roku NFZ ogłosił konkurs na program, który ma trwać tylko do końca bieżącego roku. Same umowy do placówek medycznych dotarły dopiero w lipcu, stąd też placówki nie prowadziły żadnej kampanii informacyjnej pośród zainteresowanych leczeniem niepłodności par. Efekt tego test taki, iż generalnie nie ma jeszcze żadnej chętnej pary, gdy tymczasem w poprzedniej edycji programu było 50 ciąż przy 178 parach objętych programem.
Co jeszcze wiadomo o leczeniu niepłodności w Polsce?
Otóż ciekawym jest, iż już kilka miesięcy temu, gdy resort zdrowia negatywnie ocenił realizowany program, urzędnicy Ministerstwa Rodziny ogłosili w ranach strategii demograficznej powstanie modelowego centrum leczenia niepłodności jako remedium na spadającą dzietność. I właśnie to legło u podstaw powstania nowego programu w tym zakresie.
Jak zauważają eksperci, zaletą nowego programu leczenia niepłodności jest rozbudowane wsparcie psychologiczne, natomiast największym mankamentem – niewielkie kwoty przeznaczone na jedną parę, oscylujące wokół 4.500 zł, gdy tymczasem koszt jednego badania genetycznego to już 1.800 zł. Jeszcze inny problem to fakt, iż w poprzedniej wersji programu każda para była rozliczana indywidualnie, a obecnie będzie to ryczałt. Dla mniej skomplikowanych przypadków to wystarczy, jednak na pewno nie dla wszystkich.
Do programu kwalifikowane mają być zarówno małżeństwa, jak i pary żyjące w związkach nieformalnych. Warunkiem uczestnictwa jest to, by nie miały dotąd zdiagnozowanej niepłodności, a wcześniej przez co najmniej 12 miesięcy bezskutecznie starały się o ciążę.
Samo leczenie niepłodności ma objąć działania zarówno farmakologiczne, jak i chirurgiczne. Docelowo natomiast placówki, które otrzymają status centrum zdrowia prokreacyjnego, mają też zapewnić kompleksową opiekę nad kobietą w ciąży i w połogu oraz nad noworodkiem. Obecnie trwają prace nad powstaniem modelowego centrum zdrowia prokreacyjnego.
Jak jest oceniany ów nowy program leczenia niepłodności?
Otóż eksperci zarzucają autorom programu brak jego promocji. Okazuje się bowiem, iż już w roku 2017, gdy ów program powstawał, mając zastąpić finansowany wcześniej przez rząd PO-PSL program in vitro, nie był on promowany. W tym kontekście należy zaznaczyć, iż program in vitro był skuteczniejszy pod względem liczby urodzeń, gdyż na świat przyszło 22 tys. dzieci.
Zdaniem ekspertów nowy program nie powinien być traktowany jako ten, który ma zastąpić wygaszony program in vitro, lecz jako uzupełnienie opieki oferowanej przez rządowy program ochrony zdrowia prokreacyjnego. Sam początek programu w 2017 był trudny, gdyż nikt nie był zachwycony likwidacją programu in vitro. Zdaniem Joanny Dybiec z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka w Warszawie, dziś należy podkreślać sensowność programu rządowego, chociaż na przełomie roku trzeba było rządzących przekonywać do jego kontynuowania.
Podobnie o programie wypowiada się również doktor Grzegorz Świercz z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Jego zdaniem co do zasady to jednak nie jest program leczenia, lecz diagnostyki niepłodności, a jego efektów nie można porównać z programem in vitro. A ponieważ niepłodność jest poważnym problemem społecznym, stąd każda forma pomocy jest wysoce wskazana.
Dzięki dotychczasowym środkom w reprezentowanym przez Grzegorza Świercza szpitalu udało się zakupić specjalistyczny sprzęt, w tym chociażby laparoskopy i ultrasonograf. W latach poprzednich udało się diagnozować wszystkie pary, które się do programu zgłaszały, wykorzystując w pełni przyznane środki. Niektóre z par doprowadzane były do momentu, gdy możliwa okazywała się inseminacja. Problem jednak z tym z owym programem, iż pojedynczy transfer w tej metodzie jest na poziomie 11% skuteczności, gdy tymczasem in vitro daje 35% skuteczności.
Podsumowując, problemy z niepłodnością są poważnym zagadnieniem społecznym dotykającym około 1,5 mln par w Polsce. Zatem dobrze, iż powstaje nowy program, którego zadaniem jest kompleksowe leczenie niepłodności. I o ile założenia programu oraz dodatkowo zakładane przez niego szerokie wsparcie psychologiczne są dobrze oceniane przez ekspertów, o tyle już skala programu nie. Zbyt małe środki przeznaczone na jego realizację sprawiają bowiem, iż skorzysta z niego raptem około 6,5 tys. par do końca 2023 roku. To zdecydowanie nieadekwatne do skali problemu.