Generalnie rynek e-recept, czy też szerzej pojęty rynek elektronicznych usług medycznych, wymaga korekt i to w miarę szybko. Pośród urzędników resortu zdrowia, w odniesieniu do konieczności zapanowania nad owym segmentem rynku, pojawiły się pomysły takie chociażby, jak zakaz sprzedaży części leków na recepty czy też wprowadzenie obowiązkowej konsultacji z lekarzem. Niewątpliwie zatem spodziewać się należy, iż zmiany w tym aspekcie nastąpią, pytanie jednak w jakim one pójdą kierunku.
Na czym zatem dziś polega problem rynku e-recept czy też szerzej pojętego rynku elektronicznych usług medycznych?
Jak podkreślają przedstawiciele resortu zdrowia, z jednej strony teleporady są dziś często jedyną możliwością skorzystania przez pacjenta z pomocy lekarza, a z drugiej strony niestety widzimy nadużycia, które trzeba w tym względzie wyeliminować. Tak naprawdę nie może być zgody na funkcjonowanie rynku e-recept bez prawdziwej konsultacji z lekarzem.
Jak podkreśla Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, planowane jest dodanie do jednej z procedowanych w parlamencie ustaw w trybie ekstraordynaryjnym przepisów, które wyeliminują nieprawidłowości. Jak podkreślają przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, ograniczona zostanie możliwość przepisywania poprzez e-recepty określonych grup leków, które mogą chociażby powodować uzależnienia, jak na przykład opioidy. Poza tym wprowadzony zostanie standard obsługi pacjenta, który zagwarantuje przeprowadzenie wywiadu na temat stanu zdrowia pacjenta i analizę schorzenia. Przewiduje się wyeliminowanie automatyzmu pozwalającego na wystawianie setek recept dziennie przez jednego lekarza.
Niewątpliwie wpływ na takie propozycje zmian przepisów mają coraz częstsze przypadki nadużywania przepisów na rynku internetowych usług medycznych w zakresie wystawiania recept oraz zagrożenia jakie z tego tytułu wynikają. Niestety cały czas bardzo łatwo zdobyć można receptę za pośrednictwem Internetu, niemalże na każdy lek bez konsultacji z lekarzem, która w takich sytuacjach pozostaje jedynie teorią. W praktyce zdarza się, iż od zamówienia i opłacenia usługi, do otrzymania kodu na receptę, upływają niekiedy jedynie minuty, a lekarze w ten sposób wystawiają tysiące recept.
Sprawą zainteresował się już rzecznik praw pacjenta oraz izby lekarskie, bowiem prowadzić to może do bardzo poważnych skutków dla zdrowia pacjentów. W tym kontekście ostrzeżeniem powinna być historia pacjentki, której lekarze wypisywali tysiące tabletek uzależniającego leku, a następnie wykorzystali to, iż wpadła ona w nałóg i gdy prosiła ona o kolejne opakowania, wówczas lekarze podnosili ceny za swe usługi. Wyjść z uzależnienia pomogła jej dopiero rodzina, jak i lekarz, który przyjął pacjentkę w gabinecie stacjonarnym, sprawdzając jej historię choroby. Sprawa ta trafiła na posiedzenie izby lekarskiej w Warszawie, lecz niewykluczone jednak, iż finał tej sprawy znajdzie się w prokuraturze, bowiem nie chodzi tutaj już tylko o zwykłe przewinienie lekarskie.
Czego konkretnie dotyczyła sprawa pacjentki, która wskutek dostępności e-recept wpadła w uzależnienie?
Pacjentka, która wskutek zbyt dużej łatwości w dostępie do leków poprzez e-recepty wpadła w nałóg, opisuje, iż znalazła ona stronę internetową, gdzie lekarze oferowali konsultacje z receptą za 59,00 zł. Wówczas skontaktowała się ona tam z lekarzem i następnie zamawiała recepty u tego samego lekarza. Lekarz ten wiedział, że prosiła ona o recepty na lek o nazwie „Nasen”, będący silnie uzależniającym lekiem nasennym. Coraz częściej za pośrednictwem SMS otrzymywała ona kody recepty, opłacając koszt usługi. W pewnym momencie lekarz ów zmienił zasady, przechodząc na kontakt poza stroną internetową, lecz cena wypisania recepty wzrosła wtedy do 200,00 zł. Na jednej recepcie było jedno opakowanie leku, a za następne musiała ona płacić kolejne 200,00 zł. Zdarzało się natomiast, iż lekarz ten wystawiał jej kilka recept dziennie.
Osoba ta była wówczas na etapie poważnego uzależnienia od tabletek nasennych, gdyż zdarzało się, że co godzinę bądź też dwie zażywała ona kolejne dawki leku. Zdarzało się, iż przyjmowała po 10 tabletek dziennie. W tym kontekście zatrważającym jest wręcz to, iż żaden z lekarzy nie skontaktował się z ową pacjentką, lecz masowo wypisywali jej silnie uzależniające leki. Żaden z lekarzy niestety nie zainteresował się chociażby tym:
- dlaczego osoba ta bierze te leki bierze
- dlaczego są to już tak duże ilości leków
- iż powinien ostrzec ją przed niebezpieczeństwem
- iż powinien powiedzieć o tym, że leki te mogą uzależnić
- iż osoba ta powinna zostać skierowana na konsultacje
- iż osoba ta powinna zostać skierowana do psychiatry bądź psychologa.
Niestety wyglądało to tak, iż osoba ta była dla owych lekarzy wręcz maszynką do zarabiania pieniędzy, a gdyby nie mogła ona zamawiać leków z taką łatwością, wielce prawdopodobnym jest to, iż nie uzależniłaby się od tych leków.
Jak opisuje ona swą sytuację, pierwszą tabletkę nasenną wzięła jeszcze w okresie przed epidemią, gdy nie mogła spać, bowiem zachorowali jej rodzice, a opiekę nad nimi musiała ona godzić z opieką nad małymi dziećmi i pracą. Miała ona wówczas początki depresji, o czym jeszcze wówczas nie wiedziała. Następnie leki działały coraz słabiej, więc brała ich coraz więcej, jednak lekarz rodzinny nie chciał ich przepisywać. Wówczas metodą prób i błędów znalazła ona informacje o tym, iż można takie leki kupić przez Internet, a wystarczy jedynie zapłacić. Zdarzyły się wówczas przedsiębiorstwa prowadzące strony internetowe z medycznymi usługami elektronicznymi, które nie chciały wypisywać jej recept na poszukiwany przez nią lek, lecz znalazły się również i tacy lekarze, którzy nie widzieli w tym problemu. Jeden z owych medyków wypisywał średnio raz dziennie opakowanie owego leku nasennego i trwało to przez 3 miesiące. Tym samym wypisano w ten sposób recepty na 2790 tabletek na 90 dni. Ostatni z lekarzy z kolei wypisał recepty jedynie przez 2 tygodnie, za to codziennie po pełnym opakowaniu leków.
Osoba ta ostatecznie trafiła do szpitala na odwyk i dzięki pewnemu lekarzowi ze stacjonarnej przychodni, udało jej się rozpocząć skuteczne leczenie. Niewątpliwie też bardzo pomocna okazała się rodzina i dzieci, które wręcz błagały, by poszła ona na leczenie. Zdiagnozowano u niej ciężkie uzależnienie od leków oraz depresję.
A jak tę sytuację komentują lekarze, którzy brali udział w tym procederze?
Generalnie osoba ta z lekarzem, który przepisał jej niemalże 3000 tabletek, nie miała kontaktu, a zadzwonił on do niej raptem jeden raz i tylko po to, by zastraszyć i powiedzieć, że poda ją do sądu za wyłudzanie recept. Ów lekarz zrobił to wówczas, gdy mąż owej pani w akcie desperacji włamał się do jej telefonu i zobaczył liczne e-recepty oraz korespondencję z lekarzem. Wówczas nie wytrzymał on i zadzwonił do owego lekarza, każąc mu, by natychmiast przestał przepisywać jej leki. Wtedy właśnie lekarz ten skontaktował się ze swoją pacjentką, grożąc jej podaniem sprawy do sądu za wyłudzanie recept. Kolejny lekarz, który również nie bał się brać udziału w doprowadzeniu do jej uzależnienia, jak później okazało się był psychiatrą.
W powyższym kontekście koszt wykorzystywania choroby tej pacjentki przez lekarzy to generalnie kilkadziesiąt tysięcy złotych długu i obecnie rodzina ta czyni wszystko, aby ów dług spłacić. Niestety pierwszym lekarzem, który powiedział tej kobiecie wprost, iż jest ona uzależniona i jak nadal będzie brała te leki to straci wszystko, łącznie z życiem, był dopiero lekarz z przychodni, do której trafiła na wizytę stacjonarną. Owa osoba trafiła tam tak naprawdę z nadzieją, iż może uda jej się nie płacić za wypisywanie recept, lecz otrzymać ową receptę stacjonarnie na NFZ. Wówczas lekarz sprawdził historię choroby oraz ile leków ona bierze i nie wydał jej nowych leków, diagnozując, iż musi ona iść na odwyk. To w połączeniu z prośbą rodziny stało się przełomem i osoba ta poszła na leczenie. Jednocześnie podkreśla ona, iż gdyby nie tak prosty dostęp do tych leków, prawdopodobnie nie uzależniłaby się i już wówczas szukałaby zapewne pomocy psychologicznej.
Jak należałoby ocenić taką sytuację i doprowadzenie do uzależnienia owej osoby przez lekarzy wypisujących e-recepty?
Generalnie mąż owej kobiety nie ma żadnych wątpliwości, iż winni są lekarze, których ona znalazła w sieci internetowej. Testując wręcz sytuację zadzwonił on do jednego z owych lekarzy, z pytaniem czy dostanie receptę na lek o nazwie „Nasen”. W odpowiedzi usłyszał, że tak wraz z prośbą, by podał ile opakowań potrzebuje. Nie padły żadne pytania odnośnie do tego, dlaczego, po co i czy ma świadomość, że jest to środek uzależniający. Niestety, zdaniem męża owej kobiety, lekarze wypisujący recepty w ten sposób na leki uzależniające są według niego zwykłymi dilerami, dla których im bardziej dana osoba jest uzależniona tym lepiej, bo jest to wręcz swego rodzaju żyła złota.
Lekarz ze stacjonarnej przychodni, który odmówił wypisania leków i skierował pacjentkę na leczenie opowiada, iż analizując jej przypadek ustalił listę kilkudziesięciu lekarzy, którzy wystawiali dla tej kobiety recepty. Z informacji od pacjentki wynikało z kolei, iż była również lista podmiotów działających w sieci i oferujących recepty, które na jej prośby reagowały zgodnie z zasadami i odmawiały jej wystawienia takich recept. Recepty kupowane były na stronach internetowych u 20 różnych przedsiębiorców, osób prawnych oraz stron prywatnych kilku lekarzy. Większość lekarzy wystawiła jedynie pojedyncze recepty, jednak były przypadki wystawiania przez kilku lekarzy recept na uzależniający lek nasenny wręcz codziennie.
W powyższym kontekście lekarz ze stacjonarnej placówki uznał, iż dwa takie przypadki lekarzy przepisujących lek nasenny w ilościach zagrażających zdrowiu i życiu zamierza zgłosić do prokuratury, uważając, że ich działalność wyszła poza zakres przewinienia zawodowego i wypełniła znamiona przestępstwa. W takich bowiem przypadkach sprzedaż recept dla osób uzależnionych ma już charakter działalności przestępczej, a w tym przypadku chodzić może wręcz o wyzysk osoby w przymusowym położeniu. Obecnie trwa też postępowanie przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, dotyczące owych medyków, którzy wypisywali hurtowe wręcz ilości recept dla owej kobiety.
Jak zatem tłumaczą się obecnie lekarze, przepisujący leki w opisany wyżej sposób?
Otóż obecnie lekarze biorący udział w owym procederze podchodzą do tego różnie. Jeden z nich twierdzi, że żałuje tego co się wydarzyło, bowiem domniemywał, iż coś jest nie w porządku, lecz zasady nie były jasne, była epidemia, a obecnie pracuje on stacjonarnie, uważając, że tak jest bezpieczniej. Inny z kolei twierdzi, że to pacjentka wprowadziła go w błąd i grozi wręcz pozwem sądowym, przekonując, że to nie jest jego wina.
Z kolei pytani o ocenę sytuacji przedstawiciele przedsiębiorstw, będących administratorami stron internetowych, gdzie można uzyskać e-recepty, twierdzą, iż działalność taka nie jest działalnością stricte medyczną, lecz oferują oni jedynie oprogramowanie dla placówek medycznych i lekarzy oraz serwis stron internetowych, umożliwiających udostępnianie kalendarza online lekarzy i pacjentów. Nikt nie ingeruje w sam proces leczenia, bowiem za to odpowiedzialny jest podmiot leczniczy, czy też lekarz korzystający z oprogramowania.
Generalnie nie jest niczym niezwykłym umożliwienie pacjentowi korzystania z serwisu do teleporad, gdzie lekarz ma możliwość konsultacji oraz wydawania różnych dokumentów pacjentowi. To tak samo, jakby wizyta była tradycyjną wizytą w gabinecie. Historia jednak owej pani, która wpadła w uzależnienie, wskazuje, iż nie można tutaj postawić znaku równości, bowiem właśnie wizyta w gabinecie i spotkanie z lekarzem dopiero przerwały niebezpieczny ciąg wystawiania recept zdalnie.
Jak podkreśla prof. Radosław Tymiński, ekspert prawa medycznego i właściciel kancelarii oraz autor bloga PrawaLekarza, nie znając wszystkich szczegółów sprawy stwierdzić należy, iż opisana sytuacja dotyczy wielu lekarzy, których udział w sprawie był różny. Niektórzy bowiem owej pacjentce odmawiali wystawienia e-recepty, a jeszcze inni wystawiali jej wręcz recepty w ilościach hurtowych. Zatem sytuacja prawna każdego z nich jest inna i na razie trudno jednoznacznie to oceniać.
Jeżeli jednak któryś z lekarzy wystawił kilka recept z rzędu, to najprawdopodobniej doszło do naruszenia przepisów związanych z wykonywaniem zawodu lekarza, czyli popełniono przewinienie zawodowe. Ostateczna ocena dokonana będzie zapewne przez organy izby lekarskiej, lecz w powyższym kontekście należałoby zwrócić uwagę na trzy kwestie, mianowicie:
- mamy do czynienia z naruszeniem zasad wystawiania recept, bowiem recepta jest orzeczeniem o stanie zdrowia i co do zasady nie wolno jej wypisać bez zbadania pacjenta
- przepisywanie leków oznacza konieczność stwierdzenia wskazań i wykluczenia przeciwwskazań, a zgodnie z wiedzą medyczną, długotrwałe przyjmowanie konkretnego leku nasennego podwyższa ryzyko uzależnienia, co lekarz wiedzieć musi; tym samym oznacza to, że istnieją przeciwwskazania do długotrwałego przyjmowania tegoż leku
- naruszony został obowiązek informacyjny, bowiem lekarz ma obowiązek ostrzec przed następstwami przepisywanych leków, między innymi wskazując, iż istnieje ryzyko uzależnienia
Generalnie zatem od lekarza, który długotrwale przepisywał lek niosący ryzyko uzależnienia, dochodzić można roszczeń cywilnoprawnych, o ile sąd uznałby, że poprzez nieprawidłowe wystawianie recept doszło u pacjentki do szkody w postaci uzależnienia się i zaciągnięcia długów.
W powyższym kontekście konsekwencją uznania danego lekarza za winnego popełnienia przewinienia zawodowego, sąd lekarski może orzec wobec niego następujące sankcje:
- karę upomnienia
- karę nagany
- karę pieniężną
- zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych ochrony zdrowia od roku do 5 lat
- ograniczenie zakresu czynności w wykonywaniu zawodu od 6 miesięcy do 2 lat
- zawieszenie prawa wykonywania zawodu od roku do 5 lat
- pozbawienie prawa wykonywania zawodu
Podsumowując, na przykładzie pacjentki, która wskutek zbyt łatwej dostępności do recept popadła w uzależnienie, stwierdzić należy, iż system wystawiania e-recept w formule elektronicznej wymaga korekt. Problem ten zauważony został już przez urzędników resortu zdrowia i w ramach potencjalnych działań proponują oni zakaz sprzedaży części leków na e-recepty bądź też wprowadzenie obowiązkowej konsultacji z lekarzem. Na ten moment trudno przewidywać jakie działania i zmiany zostaną wprowadzone, tym niemniej system wystawiania e-recept na pewno ulegnie przeobrażeniom.