Szefowie powiatowych szpitali mają pewien pomysł na rozładowanie spodziewanej dużej fali zachorowań i pacjentów w sezonie grypowym. Proponują mianowicie, by jeden z szybkich testów na grypę znalazł się na liście leków refundowanych. Dzięki temu pacjent, zamiast iść do przychodni, mógłby samodzielnie sprawdzić, czy ma grypę.
Czego obawiają się dyrektorzy szpitali i dlaczego poszukują rozwiązań już teraz?
Generalnie cała Europa obawia się drugiej fali epidemii koronawirusa. W Hiszpanii czy też w Niemczech mówi się nawet, iż ona już się rozpoczęła. W Polsce spodziewana jest ona jesienią, gdy zacznie się sezon grypowy. I właśnie ta grypa, jeśli pacjenci będą przechodzić ją równie ciężko jak w zeszłym roku, spowodować może duże zamieszanie.
Jak zauważa Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP), niejedna osoba będzie brała grypę za COVID-19. Tym samym oznaczać to będzie szturm na przychodnie i szpitale, co w czasie rzeczywistej drugiej fali epidemii skutkować może szybszym rozprzestrzenianiem się wirusa. Do szpitala, którym kieruje Pan Waldemar Malinowski, w czasie grypy zgłasza się 50 pacjentów dziennie do jednego lekarza. A lekarzy pracuje siedmiu, stąd też przez szpitalne przychodnie przewija się dziennie 350 osób.
Jaki pomysł na powstrzymanie takich tendencji mają dyrektorzy placówek?
Otóż według nich rozwiązaniem mogłoby być upowszechnienie tanich i łatwo dostępnych testów na grypę, powodujące „odsianie” części osób, które nie wymagają pilnej pomocy lekarskiej. Stąd też OZPSP wniósł do Ministerstwa Zdrowia pomysł, by Państwowy Zakład Higieny (PZH) wybrał jeden z lepszych, szybkich testów na grypę i by umiejscowiono go na liście leków refundowanych.
Spowoduje to sytuację, iż każda osoba, podejrzewająca u siebie grypę, będzie mogła taki test zakupić i następnie zbadać czy ową grypę ma czy też nie. Przerzucanie bowiem wykonywania takich testów na SOR-y, izby przyjęć czy nawet POZ-y jest nieporozumieniem. To bowiem nie odciąży placówek od wizyt pacjentów, a na tym najbardziej wszystkim powinno zależeć.
Jak zauważa Waldemar Malinowski, kierowana przez niego placówka przebadała pod kątem przeciwciał wiele osób, które na początku roku wykazywały objawy podobne do COVID-19. Okazało się jednak, że nie miały one koronawirusa, a grypę. I dziś należy założyć, iż jesienią może być podobnie. Z tym, że wskutek ciągłego strachu będziemy mieć obecnie do czynienia z dużą paniką, powodującą organizacyjny bałagan.
Jak takie pomysły OZPSP oceniają urzędnicy resortu zdrowia?
Konkretnego i jednoznacznego stanowiska w tym temacie jeszcze nie ma. Generalnie 27 lipca tego roku w resorcie doszło do powołania pięciu podzespołów w ramach specjalnego zespołu do spraw opracowania strategii działań związanych ze zwalczaniem epidemii COVID-19. W jego skład weszli przedstawiciele resortu zdrowia, MSWiA, MON, NFZ, PZH, GIS, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
I jeden z wyodrębnionych podzespołów ma opracować właśnie strategię testowania pod kątem zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Z kolei inny z podzespołów ma zająć się tematyką planu postępowania ze zwiększoną zachorowalnością na grypę, w szczególności w zakresie jej testowania i poziomu wyszczepialności społeczeństwa.
Prace wszystkich podzespołów mają trwać się do końca sierpnia, by z początkiem września była gotowa strategia związana z ewentualną drugą falą epidemii.
Urzędnicy resortu zdrowia twierdzą też, iż nie wpłynął do nich żaden wniosek o objęcie jakiegoś testu na grypę refundacją. Bowiem zgodnie z ustawą o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych (Dz.U. z 2020 r. poz. 357 ze zm.) zrobić to może podmiot odpowiedzialny za lek. Dopiero wówczas rusza procedura weryfikacyjna, zakończona decyzją ministerialną.
Jak eksperci oceniają pomysł dyrektorów szpitali?
Z punktu widzenia racjonalizacji systemu i ochrony przed potencjalną paniką, pomysł samodzielnego testowania pod kątem grypy wydaje się być dobry, wątpliwości wzbudza jednak to, czy pacjenci będą potrafili właściwie zinterpretować wyniki.
Jak zauważa profesor Andrzej Gładysz, internista i specjalista chorób zakaźnych, generalnie nie jest to zły pomysł, epidemiologicznie wręcz uzasadniony, gdyż dzięki niemu można zmniejszyć zagrożenia związane z ekspozycją na wirusa grypy. Jest to o tyle istotne, iż przenoszenie grypy odbywa się podobnie jak koronawirusa, a powikłania są groźne i mogą prowadzić do chociażby krwotocznego zapalenia płuc czy też ciężkiego uszkodzenia serca.
Zdaniem profesora Andrzeja Gładysza, wykonanie testu na grypę nie jest specjalnie skomplikowane (robi się go, pobierając wydzielinę czy też wymaz z gardła lub nosa), a ponadto testy mają szczegółowe instrukcje. Jasno wynika z nich co oznacza zmiana barwy czy też pojawienie się jakichś prążków (podobnie do testów ciążowych).
Jednakże zdaniem Grażyny Cholewińskiej-Szymańskiej, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa mazowieckiego, testy przeznaczone są raczej dla pracowników medycznych, ponoszących odpowiedzialność za ich wykonanie i ewentualne błędy w odczycie. Jak zauważa Pani Grażyna Cholewińska-Szymańska, jeśli kobieta robi sobie test ciążowy, to jego wynik nic jeszcze nie oznacza, gdyż i tak udaje się do ginekologa, by potwierdzić jego wynik. Podobnie jest z testami na HIV, gdzie niezależnie od wyniku należy to zweryfikować u lekarza. A jeśli ktoś źle odczyta wynik testu, uznając, iż nie jest chory na grypę i nie rozpoczynając leczenia, może poważnie zachorować, a nawet umrzeć. Tym niemniej i Pani Grażyna Cholewińska-Szymańska przyznaje, iż pomysł na tanie testy na grypę, do wykonania w domu ma tę zaletę, iż odciąża cały system medyczny z pacjentów, którzy nie potrzebują pilnej porady medycznej.
Jej zdaniem taka przesiewowa selekcja przed przyjęciem do szpitala jest właściwa, lecz należałoby ją przeprowadzać w oparciu o system podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), chociażby w ramach teleporady. Pacjent mógłby sam wykonać test na grypę, a następnie wysłać jego zdjęcie do poradni, celem odbycia teleporady. Wówczas bowiem odpowiedzialność za właściwą interpretację wyniku brałby na siebie pracownik medyczny, co byłoby zdecydowanie bezpieczniejsze, od obarczania tym pacjentów.
Negatywnie na temat tanich testów na grypę, dostępnych dla wszystkich, wypowiada się też Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ). Jej zdaniem to nie jest dobra droga postępowania, gdyż z perspektywy lat i doświadczeń całego świata, podstawą do walki z grypą nie są testy wymazowe, potwierdzające wystąpienie choroby, a szczepienia. Z tego też powodu PPOZ od lat już wnioskuje o wprowadzenie do kalendarza obowiązkowych szczepień dla dzieci bezpłatnych szczepień przeciw grypie oraz o wprowadzenie szczepionki refundowanej dla pacjentów powyżej 50 lat.
Podsumowując, trudno jednoznacznie oceniać pomysł dyrektorów szpitali z refundowanymi testami na grypę. Z jednej strony należy rozumieć ich chęć odciążenia przychodni w najbliższym czasie z pacjentów niewymagających natychmiastowej porady lekarskiej. Z drugiej jednak są wątpliwości do prawidłowości przeprowadzenia testów w omówiony sposób, jak i odczytania jego wyników. Nie należy też zapominać o głosach, które mówią o konieczności wprowadzenia obowiązkowych szczepień jako prawdziwego remedium na zachorowania na grypę. Które z tych rozwiązań zostanie przyjęte i jakie efekty przyniesie dziś doprawdy trudno oceniać.