W zasadzie od co najmniej 4 lat przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia wiedzą, jak należałoby zmienić zarządzanie podległymi im szpitalami, by polepszyć ich sytuację finansową. Wiedzą, lecz niestety nic w tym względzie nie zostało zrobione, a raport wskazujący na konkretne rozwiązania w tym aspekcie czeka spokojnie w urzędniczej szufladzie.
Co zatem wiemy dziś o katastrofalnej sytuacji finansowej części instytutów podległych przedstawicielom resortu zdrowia i ewentualnej diagnozie poprawy tejże sytuacji?
Nie od dziś wiadomo, iż część Instytutów podległych bezpośrednio pod zarząd Ministerstwa Zdrowia jest w katastrofalnej sytuacji finansowej. Przykładowo jeden z nich całkiem niedawno, mianowicie Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, musiał w trybie pilnym zaciągnąć kolejną pożyczkę w parabanku, by mieć na pensje, opłatę cateringu i zapewnienie leków. Jak nieoficjalnie mówi jeden z byłych pracowników Ministerstwa Zdrowia, przedstawiciele tegoż resortu chodzą wręcz po polu minowym, lecz problem wolą zamiatać pod dywan licząc, iż mina wybuchnie w rękach kolejnego szefa resortu. Sytuacją tą zainteresowała się również Najwyższa Izba Kontroli (NIK) i już drugi raport w tym zakresie ma zostać opublikowany w najbliższych tygodniach.
Zasadniczo przedstawiciele resortu zdrowia chcieli wziąć się za porządki już 4 lata temu. W 2019 roku poproszono, by eksperci z Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) sprawdzili, dlaczego instytuty podległe resortowi zdrowia są w złej kondycji finansowej i gdzie leży źródło problemu. W tym zakresie powstała ponad 100-stronnicowa prezentacja, punktująca źródło problemu oraz przedstawiająca co trzeba zrobić, by temu zaradzić.
Jednym z wniosków, oprócz samej poprawy zarządzania, było dostosowanie wyceny świadczeń przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) do realnych kosztów. Nie od dziś bowiem wiadomo, iż do Instytutów, których jest 15, trafiają pacjenci wymagający specjalistycznej opieki, a do dziś placówki te otrzymują takie same wyceny, jak inne szpitale, chociażby powiatowe, gdzie leżą chorzy w dużo lżejszym stanie. Raport niestety został przeczytany i odłożony na bok. W roku 2021 opublikowane zostały wyniki pierwszej kontroli NIK w tym zakresie i w swych rekomendacjach przedstawiciele izby odsyłają również chociażby do analizy dokonanej przez AOTMiT w 2019 roku.
W roku 2022 przedstawiciele NIK ponownie sprawdzali instytuty, przy okazji wypytując przedstawicieli resortu zdrowia o ekspertyzę, jak i powody, dla których nie wdrożyli oni zaleceń pokontrolnych. Nieoficjalnie urzędnicy mówią, iż są inne, pilniejsze sprawy w tym zakresie.
Ciekawostką jest to, iż Łukasz Szumowski, ówczesny minister zdrowia, który zamawiał raport od AOTMiT twierdzi, iż generalnie chodziło o diagnozę całego źródła problemu, a nie wystarczyło jedynie zwiększenie finansowania, bowiem pieniądze wpadałyby do słabo działającego systemu. Pomysłem ówczesnego ministra zdrowia było wprowadzenie Narodowego Instytutu Zdrowia, który by rozwiązywał problemy instytutów, lecz pomysł ten nie został zrealizowany z powodu braku czasu. Wpływ na to miała między innymi również epidemia COVID-19.
Obecnie przedstawiciele resortu zdrowia podkreślają, iż zdają sobie sprawę z wagi i potrzeby reformy w podlegających im placówkach, bowiem w parabankach instytuty zadłużone są już na około 500 mln zł, a ile wynosi całkowite zadłużenie, tak naprawdę nikt już nie wie.
Co zatem jest ważne w kontekście fatalnej sytuacji finansowej instytutów podległych bezpośrednio resortowi zdrowia?
Z raportu wykonanego w 2019 roku przez AOTMiT wynikało, iż z 13 sprawdzonych wówczas jednostek (obecnie jest 15 instytutów), tylko jedna poprzedni rok zamknęła na plusie. Ujemny wynik finansowy wahał się pomiędzy 200 tys. zł, a dwudziestoma kilkoma mln zł. Analiza wykazała, iż oprócz problemów zarządczych w podległych jednostkach, winny jest również źle działający system. Rekomendowano wówczas zróżnicowanie wyceny dla świadczeniodawców różnych poziomów referencyjnych dla danego zakresu, czyli dostosowanie wycen do realnie ponoszonych kosztów.
W roku 2020 dyrektorzy instytutów wysłali list do ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, apelując o zmiany w zarządzanych przez siebie lecznicach, powołując się na diagnozę dokonaną w raporcie sporządzonym przez AOTMiT. W liście tym pisano, iż: „Wszystkie przedstawione wnioski i rekomendacje ekspertów medycznych pozwoliły na ustalenie rzeczywistych kosztów związanych z leczeniem pacjentów. Tak zgromadzone obiektywne i rzetelne dane jednoznacznie wskazują, że zdecydowana większość obecnie stosowanych wycen procedur medycznych jest niedoszacowana na średnim poziomie 30,0%, a w niektórych przypadkach nawet do 75,0%”
W dalszej części listu przedstawiciele instytutów, podległych bezpośrednio resortowi zdrowia, prosili o skorygowanie wycen, pisząc: „Minister zdrowia jest naszym organem tworzącym i nadzorującym, stąd nasza prośba o pochylenie się nad tym olbrzymim i narastającym problemem oraz wsparcie naszego postulatu”.
Obecnie, ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski, a dziś dyrektor Instytutu Kardiologii w Warszawie twierdzi, iż pod takim listem nie podpisałby się. W tam tamtej sytuacji nie mógł on spełnić tej prośby, tłumacząc, iż problem jest złożony i wymaga wprowadzenia rozwiązań rozłożonych na lata, a powołana wówczas Agencja Badań Medycznych pozwoliła na dodatkowe finansowanie różnego rodzaju projektów naukowych, a ich prowadzenie jest co obowiązkiem instytutów medycznych. Poza tym, rozwiązaniem winno być powstanie Narodowego Instytutu Zdrowia, na wzór rozwiązań brytyjskich, który mógłby pomóc nadzorować instytucje i poprawić ich sytuację finansową. Warto również podkreślić, iż Ministerstwo Zdrowia, z uwagi na przepisy ustawowe, jako jedyny właściciel lecznic, nie może pokrywać kosztów bieżącej działalności instytutów. Gdyby na tym polu dokonano zmian wówczas od razu posypałyby się oskarżenia, iż resort zdrowia rozdaje pieniądze swoim szpitalom. Niestety efekt wszystkich powyższych zastrzeżeń jest taki, iż nie wprowadzono żadnych dużych zmian w tym zakresie.
Istotnym jest, iż również przedstawiciele NIK, kontrolując ministerialne podmioty w roku 2021, przedstawiali swe rekomendacje, a wśród nich nawet ograniczenie działalności przez część instytutów. W tym zakresie mowa jest o rozważeniu celowości dalszego funkcjonowania w obecnej formie prawnej tych jednostek, które charakteryzują się najniższą aktywnością w prowadzeniu badań naukowych, bądź też niekorzystną sytuacją ekonomiczną. Kontrolerzy izby zalecali, by zapewniono fachowe zarządzanie, jak i niezbędne działania restrukturyzacyjne. W swej ocenie odwoływali się oni również do analizy sporządzonej w 2019 roku przez przedstawicieli AOTMiT.
W odpowiedzi na takie stanowisko przedstawicieli NIK, urzędnicy resortu zdrowia stwierdzili, iż są prowadzone zaawansowane prace legislacyjne nad ustawą reformującą szpitalnictwo. W ustawie tej znaleźć miało się między innymi wzmocnienie nadzoru nad instytucjami badawczymi Ministerstwa Zdrowia. Kłopot polega na tym, iż ów projekt upadł, a ustawa o modernizacji nie weszła w życie. Tym samym upadła również reforma instytutów podległych bezpośrednio resortowi zdrowia.
Jak zatem obecnie wygląda sytuacja finansowa instytutów podległych resortowi zdrowia?
Generalnie sytuacja finansowa instytutów podległych resortowi zdrowia nie jest zbyt dobra. Wiele zależy od tego chociażby, w jakim obszarze one działają, bowiem przykładowo poziom niedoszacowania wycen medycznych w kardiologii będzie inny, niż w ortopedii czy psychiatrii, jak i od tego, jak duża jest skala zadłużenia, ciągnącego się już od lat.
Przykładowo Instytut Geriatrii ma około 69 mln zł długów w parabankach, Instytut Psychiatrii i Neurologii już około 60 mln zł. Niektóre z tych zadłużeń są już od wielu lat. Instytuty też różnie radzą sobie z bieżącym finansowaniem, bowiem niektórym udaje się zamknąć rok na plusie, jak jest chociażby w Instytucie Onkologii, który wciąż ma też jednak stare zobowiązania.
Z kolei w Instytucie Matki Polki wstępny wynik finansowy za rok 2020 to ponad 15 mln zł na minusie, a w 2021 roku był on dodatni. W tym Instytucie zobowiązania stanowią 355 mln zł, z czego zadłużenie w bankach to 36 mln zł, a w parabankach 91 tys. zł. Jak podkreśla Małgorzata Kołtuniak, wicedyrektor do spraw finansowych Instytutu Matki Polki, wpływ na pogorszenie sytuacji finansowej miała na pewno wysoka inflacja, wzrost stopy WIBOR oraz wzrost cen wyrobów medycznych i wyżywienia.
Dla przykładu z kolei, w Instytucie Psychiatrii i Neurologii wynik w roku 2021 to minus 13 mln zł, a w roku 2022 minus 24 mln zł. Tymczasem na rok obecny przewidziano 27 mln zł straty. Ogólne zadłużenie wynosi około 100 mln zł, z czego około 60,0% jest niestety w parabankach.
Zobowiązania w instytucjach poza bankowych, zaciągnięte wiele lat temu, ma również Narodowy Instytut Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji. Jak podkreśla Marek Tombarkiewicz, dyrektor tejże placówki, kłopot sięga roku 2009, gdy szpital przestał płacić należne składki wobec ZUS, a po kilku latach zwrócił 20 mln zł tylko z tytułu owych zaległości. Pożyczka zaciągnięta wówczas w Agencji Rozwoju Przemysłu na kwotę około 40 mln zł też nie rozwiązała problemu, a wyniki bieżącej działalności są ujemne. Zaległości jednak są spłacane w terminie i powoli placówka ta wychodzi na prostą. Problem w tym, że oprócz zaległości, które obciążają budżet, kłopotem jest również brak odpowiedniej wyceny.
Zatem powracamy w tym względzie do wniosków z analizy wykonanej w 2019 roku przez przedstawicieli AOTMiT. Przykładowo za diagnostykę, która w instytucie jest na poziomie referencyjnym dla najtrudniejszych pacjentów, placówka otrzymuje wycenę taką samą, jak każdy inny szpital. To niestety podstawowa bolączka, mająca generalnie największy wpływ na ową złą sytuację finansową.
Podsumowując, już od kilku lat wiadomo było o tym, iż sytuacja finansowa instytutów, podległych bezpośrednio pod zarząd przedstawicielom Ministerstwa Zdrowia, jest zła i bardzo zła. W roku 2019 zamówiony został raport w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, z którego wniosków wyczytać można, iż za ową złą sytuacją stoi zarówno złe zarządzanie, jak i niedoszacowanie wycen medycznych. Okazuje się bowiem, iż instytuty medyczne otrzymują takie same kwoty od NFZ za wykonane świadczenia medyczne, jak wszelkie inne placówki medyczne, w tym chociażby szpitale powiatowe. Tymczasem złożoność leczenia, diagnozy, jak i stanu pacjentów instytutów medycznych jest nieporównywalnie większa niż pacjentów szpitali powiatowych. Niestety epidemia COVID-19, jak i brak decyzji odnośnie do konieczności przeprowadzenia zmian, stoją za tym, iż owa zła sytuacja instytutów ciągnie się nadal. Również i w roku obecnym trudno spodziewać się zmian w tym zakresie, bowiem tak naprawdę nikt nie jest zainteresowany ich wprowadzeniem. Potencjalnie miałyby bowiem one negatywny wydźwięk w kontekście roku wyborczego oraz przewidywanych roszad, zarówno w rządzie, jak i w poszczególnych resortach, w tym i również zapewne i w Ministerstwie Zdrowia.